niedziela, 21 czerwca 2015

Od Shizuo Cd. Mutsumi

Co by tutaj zrobić w ten weekend? - zastanawiałem się, gdy tylko wstałem z łóżka.
Nadal zaspany ubrałem się i zjadłem śniadanie, po czym zacząłem spacerować po terenach akademii. Już nie był ranek, więc spotkałem kilka osób, ale nie miałem ochoty rozmawiać z kimkolwiek, kiedy byłem nadal jedną nogą w krainie snu.
Za długo się budzę.
Chowając ręce do kieszeni, ruszyłem spokojnym krokiem w stronę lasu.
Była bardzo ładna pogoda. Zresztą jak na lato przystało. Słońce prześwitywało przez liście, oświetlając ciepłym światłem wilgotną ziemię i poszycie leśne. Nad sobą słyszałem świergot ptaków i brzęczenie nielicznych owadów pomieszane z szumem liści i... ledwo słyszalnymi krokami - na drewnie.
Zaintrygowany ruszyłem w kierunku, z którego dobiegał ten dźwięk. Dostrzegłem kobiecą sylwetkę, przeskakującą między koronami drzew.
Zmarszczyłem brwi, czując słodki zapach wampira. Dlaczego one w ogóle polują na ludzi..? Nie mogą ograniczyć się do zwierząt..?
Zmieniłem trochę kierunek marszu, decydując że nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
Gdy tak spacerowałem sobie bez celu, nagle niedaleko usłyszałem krzyk. Stanąłem, patrząc w kierunku z którego dobiegł. Wiedziałem że nie należał do człowieka. Miał zbyt wysoki rejestr.
Po krótkim wahaniu, ruszyłem w tym kierunku, uważając żeby niezaalarmować nikogo swoją obecnością, bo tak podpowiadał mi instynkt.
Gdy usłyszałem rozmowę, przystanąłem.
- Czyli miałam rację, że ta akademia nie jest normalna. - kobieta
- Zwracam honor. - mężczyzna.
Nastąpiła chwila ciszy, podczas której zastrzygłem uszami i zrobiłem krok do przodu, nadal ukryty między liśćmi matecznika.
- Co cię tak śmieszy, krwiopijco? - znów usłyszałem ten męski głos. Zdziwiony, pochyliłem się, żeby między liśćmi móc dojrzeć, co się dzieje. Krwiopijca?
Na ścieżce przede mną stała blondwłosa kobieta, dzierżąca miecz, który był wycelowany gdzieś przed nią. Nie widziałem w co, bo mi zasłaniała.
- Tsk, tsk. Nie ładnie tak, nie odpowiadać. - usłyszałem wystrzał, a po chwili kolejny krzyk. W powietrzu wyczułem metaliczno-słodką woń wampirzej krwi. Nagle zaskoczyłem.To byli łowcy, a ta wampirka, którą wcześniej dostrzegłem wśród liści była ich ofiarą. Co za ironia...
Przez chwilę panowała względna cisza (jeśli nie liczyć urywanych oddechów, które na stówę należały do tej wampirki).
- Jak dużo jest was w tym instytucie? - mężczyzna odezwał się znowu. Czy on mówi o akademii?
- Jakim... instytucie? - wysyczał nowy głos, należący do wampirki.
Prawie w tym samym momencie usłyszałem kolejny wystrzał i mrożące krew w żyłach wycie. Czułem jak krew zaczyna wrzeć w moich żyłach.
- Kłamanie w twojej sytuacji, jest niekoniecznie mądrym wyjściem.
Przez wampirze kwilenie przebiło się sarknięcie.
- I tak mnie zabijecie. - odparowała wampirka słabo.
- Nie można temu zaprzeczyć.
Coś we mnie przeskoczyło. We mgnieniu oka wyskoczyłem z krzaków na blondwłosą kobietę, łamiąc jej kark jeszcze w trakcie przemiany i wylądowałem na ciemnoskórym mężczyźnie, łamiąc mu łapami żebra i na pewno miażdżąc jego płuca i serce.
Wyprostowałem się i przeniosłem wzrok na postać półleżącą na dróżce za mną.
Gdy nasze oczy się zetknęły, dziewczyna zwróciła twarz w stronę nieba w histerycznym śmiechu, wymieszanym z płaczem, po czym skuliła się w sobie.
Byłem na nią zły, że przez nią znów użyłem przemocy, ale ten widok łamał serce, więc odepchnąłem wściekłość na bok i ruszyłem w jej kierunku, zmieniając formę ponownie na ludzką.
Pod nogami dziewczyny powoli zbierała się kałuża krwi. Po zlokalizowaniu ran postrzałowych, zerwałem kawałek swojej koszuli i kucnąłem nad wampirką by zatamować krwawienie. Skoro już kogoś dla jej dobra zabiłem, nie może mi tu teraz umrzeć.
Jednak w momencie, gdy tylko musnąłem jej udo, podskoczyła odwracając głowę w moją stronę.
Szloch na chwilę ustał wraz z jej oddechem, gdy jej wcześniej czarne, a teraz szkarłatne oczy zetknęły się z moimi. Zobaczyłem w nich tyle emocji, że nie byłem w stanie żadnej określić.
Posłałem jej uspokajający uśmiech i ścisnąłem materiałem jej udo, powstrzymując dalszy wyciek krwi.
- Możesz wstać? - zapytałem, niepewnie.

Mutsumi?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz