niedziela, 28 czerwca 2015

Od Shizuo Cd. Mutsumi/Taigi

Obserwowałem przez chwilę raczej energiczną wymianę zdań pomiędzy dziewczynami, które z dość przyjaznego powitania wyewoluowały w przyjazną sprzeczkę. Chyba pasowały do siebie poziomem inteligencji i charakterem.
- Jak tak właściwie ściągnęłaś na siebie uwagę łowców? - zastrzygłem uszami, słysząc pytanie Taigi.
Mutsumi wydęła usta w dzióbek.
- Polowałam. - burknęła.
W odpowiedzi, demonica westchnęła.
- Wiesz, że na stołówce możesz dostać krew bez potrzeby biegania za ofiarą..? - zapytała.
Wampirka wywróciła oczami.
- Czy kiedykolwiek polowałaś? - zapytała, po czym prychnęła - Jasne że nie, możesz jeść ludzkie żarcie. - wyszczerzyła się - Krew na stołówce to wygodne rozwiązanie dla udomowionych wampirów, które nie wiedzą jak wspaniałe emocje towarzyszą polowaniu. - skwitowała.
- Skoro tak dobrze sobie radzisz z polowaniem, dlaczego nie uciekłaś? - zapytałem.
Mutsumi spojrzała na mnie, jakbym był idiotą. Może rzeczywiście..?
- Łowcy są wyszkoleni do łapania istot magicznych, nas. - odpowiedziała ostro, ale w jej oczach zobaczyłem błysk zwątpienia - A ich skuteczność jest raczej niepokojąca. - wzdrygnęła się.
- Przepraszam. - mruknąłem.

Mutsumi? Taiga?

Od Shizuo Cd. Lilith

Odetchnąłem z ulgą, gdy dowiedziałem się że dziewczynie nic nie jest. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym jej coś zrobił. Dlatego stwierdziłem, że jeśli mogę, jakoś jej wynagrodzę to zderzenie.
- Może cię oprowadzić? Też jestem tu od niedawna, ale najważniejsze miejsca wiem gdzie są. - zaproponowałem, gdy oznajmiła że chciała się rozejrzeć.
- Jasne z chęcią.
Posłałem jej lekki uśmiech i skinąłem głową w stronę, z której przyszła.
- Las radzę zostawić na koniec, bo to chyba największa z przyjemności. - skomentowałem, a Lilith skinęła głową, odwzajemniając mój uśmiech.
- Ok. To zacznijmy… od szkoły..? - zaproponowała.

Lilith? Przepraszam za mój brak weny ;-;

Od Mutsumi Cd. Sanjany

- Nic dziwnego. - odpowiedziałam, gdy stanęłam na własnych nogach - Stąd jest najlepszy widok na niebo. - mówiąc to, uniosłam wzrok.
Niebo powoli przechodziło w amarant i szkarłat, przywodząc na myśl krwawe pole bitwy.
Z westchnieniem usiadłam po turecku i oparłam na rękach, które ustawiłam za sobą.
- I jak esej? - spytałam z nikłym zainteresowaniem.
Sanjana dołączyła do mnie, oplatając kolana ramionami.
- Oddany. - odpowiedziała.
Spojrzałam na nią z ukosa.
- Dowiedziałaś się czegoś ciekawego na temat Waterloo? - spytałam.

Sanjana?

Od Mutsumi Cd. Taigi

- A gdzie nie warto? - zaciekawiłam się, a Taiga odpowiedziała machinalnie.
- Na dach, zwłaszcza wieczorem.
Uniosłam brwi, patrząc jak demonica wyrzuca pozostałości po swoim obiedzie.
- Dlaczego akurat tam? - drążyłam, a dziewczyna posłała mi prawdziwie szatański uśmiech.
- Bo tam jestem najczęściej.
Ciekawe…
Patrzyłam jak wychodzi ze stołówki, po czym sama wyrzuciłam jednorazowy kubeczek i ruszyłam na poszukiwanie kogoś, kogo mogłabym podręczyć swoją obecnością.

Znacznie później, gdy już zasmakowałam trochę rozrywki, ruszyłam w stronę schodów z zamiarem udania się na dach.
Niekoniecznie obchodziło mnie ostrzeżenie Taigi, bo w końcu z dachu był najlepszy widok na niebo i na wszystko co się działo na terenach akademii, a w końcu tylko obserwacja dawała mi taką radość i pozwalała się rozróżnić.
Otworzyłam odrzwi i zmuszona byłam zatrzymać się w pół-kroku, gdy tuż przed moim gardłem skrzyżowały się dwa miecze.
Z zaskoczeniem podniosłam wzrok na Taigę, która natychmiast obniżyła broń.
- Nie strasz mnie tak. - mruknęła, a ja powstrzymałam rozbawione sarknięcie i oparłam się o barierki na brzegu płaskiego dachu, za którymi była już tylko „przepaść” prowadząca na dziedziniec.
- I kto tu kogo straszy. - odpowiedziałam, uspokajając oddech.
- Nie skrada się do kogoś jak ktoś ćwiczy. - odparowała, cicho chichocząc.
Posłałam jej fałszywie oburzone spojrzenie.
- Ciebie to bawi?!
- Ależ przecież ostrzegałam. - Taiga rozłożyła ramiona na boki, a trzymane przez nią miecze rozpłynęły się w powietrzu. Niesamowite są te demony… oczywiście każda rasa miała w sobie coś magicznego, na przykład my, wampiry możemy wyhodować skrzydła, ale przywołanie to już inna bajka…
- Skoro wiedziałaś, że tu będę a i tak przyszłaś to albo znaczy, że chcesz mnie zabić, albo pogadać. - demonica oparła się o barierkę obok mnie.
Posłałam jej figlarne spojrzenie.
- A co, jeśli to pierwsze? - spytałam z prowokującym uśmieszkiem.
We mgnieniu oka, w moje gardło wycelowane było ostrze katany.
Zaczęłam chichotać, kompletnie rozluźniona.
- Niby co bym zyskała na zabiciu ciebie? - spytałam ze szczerym rozbawieniem - Tak naprawdę, to przyszłam tu, żeby sobie popatrzeć na innych. - mówiąc to, skinęłam głową w stronę dziedzińca z lekkim uśmiechem.

Taiga? Przeżyjemy

Od Mutsumi Cd. Yoshio

Przez chwilę patrzyłam na chłopaka z irytacją, po czym wzruszyłam ramionami.
- Tylko nie zwalaj na mnie nieobecności. - powiedziałam, ruszając w stronę gabinetu pielęgniarki z prawą dłonią na krzyżu. Może jak się odpowiednio wygnę, ból przejdzie..?
Wilkołak dogonił mnie, najwyraźniej zadowolony z mojej odpowiedzi, po czym w chwili mojej nieuwagi wyjął z mojej lewej ręki stos papierów, będących moimi notatkami, które uczyniłam w nocy, nad książkami o rasach.
- Jak masz na imię? - zapytał, gdy zignorowałam gest.
- Mutsumi. - westchnęłam, po czym rzuciłam mu spojrzenie - Jesteś taki przylepa do każdego? - uniosłam brew.
- Tylko do pięknych kobiet. - brzmiała odpowiedź - A, i jestem Yoshio.
Sarknęłam, wywracając oczami.
- Ależ oczywiście…

Yoshio?

Od Yoni Cd. Mike

Uśmiechnęłam się do niego. Wtuliłam się w jego umięśnione i piękne ciało. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas.
- Idziemy spać?- zaproponowałam.
- Dlaczego nie.- uśmiechnął się i położył sie obok mnie. Po kilku minutach oboje zasnęliśmy.

~ Następnego ranka~

Obudził mnie przeaźliwy głos dzwonka.
- Zamknij sie do Ch.olery.- warknełam śpiąca i wstałam z łóżka. Nie zauważyłam półnagiego Mika. Lekko uderzyłam ręką jego klatę.
- Ała...- mruknął.
- Mike?!- otworzyłam szeroko oczy. Wtedy zauważyłam, ze sama byłam tylko w bieliźnie.- MIKE!- odwróciłam się gwałtownie.
- Co...?- otworzył zaspany jedno oko.
- Wstawaj do szkoły...- powiedziałam i poszłam szybkim krokiem do łazienki by się orzebrać.


Mike?

Od Yoshio Cd. Lilith

- Może mały spacer Ci pomoże?- Zaproponowała
- Może...
- No to chodź.
Ruszyła w stronę stołówki,a ja za nią.
Poszliśmy po tace.
-Długo już tu chodzisz?Widzę cię pierwszy raz-zagadała
-Tydzień-odpowiedziałem-a ty?
-Ja już ho ho
Nałożyłem sobie mięso,dużo mięsa.I frytki.Gruby nie byłem,dużo jem,ale jakoś nie przytyje.Zawsze ta sama waga.Może bardziej niedowaga.Dziewczyna nałożyła sobie kotlet i jakąś surówkę.
-Whooa tak dużo?-zdziwiła się
-Widzisz,jakoś jestem dzisiaj głodny-odrzekłem-a ty nie za mało?
-Dla mnie to za dużo-zachichotała-nie jestem anorektyczką
Uśmiechnąłem się pod nosem.Dziewczyna miała szczupłe ciało
-A czy ja coś mówię?-zaśmiałem się
-Ej,nie jestem gruba-oburzyła się
-Ale czy ja coś mówię?-mówiłem rozbawiony,w tej chwili mina dziewczyny byłe bezcenna-przecież jesteś szczupła jak patyk.
Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny rumieniec,spuściła wzrok.
-No chodź,bo będziemy zimne jeść-uśmiechnąłem się-wziąć ci coś do picia?
-Cole jeżeli możesz.
Wziąłem dwie butelki Coli i usiedliśmy przy jakimś wolnym stoliku.Jedzenie było nawet zjadliwe .Jeszcze przez kilka minut gawędziłem z dziewczyną o wszystkim i o niczym.Lilith grała na gitarze i dużo śpiewała
-No ja mam nadzieję,ze mi kiedyś coś zaśpiewasz-spojrzałem na dziewczynę.
Od razu się zarumieniła.
-Ale tak przy kimś się wstydzę.
-Oj przy mnie nie musisz.Pozwól,że będę na ciebie mówić Lil.
-No jasne.
Po jeszcze dziesięciu minutach zadzwonił dzwonek.
-Cóż nasze drogi się rozchodzą,co masz?-zapytałem
-Polski-odparła
-Ależ przypadek bo ja też mam-zaśmiałem się,a dziewczyna mi zawtórowała-cóż dziwne,że cię nie zauważyłam,pewnie byłem zamyślony,ale żeby nie zauważyć tak pięknej dziewczyny?
I od razu pomyślałem o Sanjanie.Przecież ona mnie odrzuciła,dłużej nie myśląc,wziąłem dziewczynę pod ramię.I znów się zarumieniła.
-Ależ ty się przy mnie rumienisz-zachichotałem

(Lil?)

sobota, 27 czerwca 2015

Od Lilith Cd. Yoshio, Sanjana

Idąc korytarzem, ktoś we mnie wpadł. Nie zdążyłam nawet go zobaczyć. Był to wilkołak, od razu to wyczułam, jak tylko znalazłam się na podłodze.
- Przepraszam- wybąknął.
- Nic się nie stało- odpowiedziałam.
Chłopak podał mi rękę, aby pomóc mi wstać.
- A jednak coś się stało- odparł.
Nie miałam pojęcia jak to interpretować, wolałam nie zagłębiać się w tym.
- Lilith.
Przedstawiłam się, gdy już stałam na nogach puszczając przy okazji jego dłoń.
- Yoshio- powiedział patrząc na moją oddalającą się dłoń.
- Coś się stało?- Spytałam niepewnie, gdyż Yoshio patrzył nadal na moją rękę.
Chłopak jednak nic nie odpowiedział, tylko mruknął coś pod nosem do siebie.
- Coś nie tak?- Byłam coraz bardziej zirytowana.
- Tak, jak zwykle.
Zupełnie nie wiedziałam o co mu chodzi, a nie chciałam drążyć i zawracać mu głowy.
- Może mały spacer Ci pomoże?- Zaproponowałam.
- Może...
- No to chodź.
Ruszyłam w stronę stołówki. Nie ukrywam, byłam głodna.

[Yoshio, Sanjana?]

piątek, 26 czerwca 2015

Od Yoshio Cd. Sanjany,Lilith

-Ty jesteś jaki jesteś. Śpisz z dziewczynami dla zabawy. Wszystko jest dla ciebie zabawą. a ja traktuję wszystko poważnie. mówisz że kiedyś kochałeś. jeśli raz kochałeś, już nie pokochasz drugiej osoby, bo jeśli już to tak naprawdę nie kochałeś tej pierwszej. a ja nawet nie wiem co to znaczy. Czy potrzebujesz więcej wyjaśnień?-zapytała spoglądając mi w oczy.
-To było kiedyś-burknąłem-skąd wiesz,że nie da się pokochać drugi raz?No skąd?Przecież ty nawet nie wiesz co to jest pałać szczególnym uczuciem,po co ja Ci kur*a wyznaję to co do ciebie czuje.Ty przecież ledwo znosisz moje towarzystwo.Pewne sobie pomyślisz "teraz pójdzie do innej panienki" i tu się mylisz.Ach.Moje myśli są ciągle wokoło ciebie.Nie wiem co ty ze mną robisz.Wiem po co tu stoję.A z tym ruchaniem dla zabawy skończyłem już parę miesięcy temu.Po co ja ci powiedziałem prawdę?-spojrzałem na nią-bo nie wiem czemu,ale jakimś cudem ci zaufałem,ale ty to ewidentnie wykorzystujesz to przeciwko mnie.
-To nie tak.
-A niby jak do cholery?Po co ci zawracam głowę.Możesz wszytko zapomnieć,dosłownie.I to co ci mówiłem.
Sanjana nawet się nie ruszyła.Powiedziałem jeszcze cicho "cześć".Wkurzyłem się i to bardzo.Pewnie nie jeden mnie spostrzega jak jakąś męską dziwkę.Było,minęło.Jejku!Ile można to wspominać.Szedłem przez korytarz,byłem tak zamyślony,że znowu na kogoś wpadłem.
-Ałć
-Przepraszam-wybąkałem
-Nic się nie stało-odpowiedział jakiś dziewczęcy głos
Podałem dziewczynie rękę,by pomóc jej wstać.Była to szczupła,dziewczyna.Miała długie ciemne włosy.Oraz duże,szare oczy.
-A jednak coś się stało-odparłem.

(Lilith?)

Od Sanjany Cd. Yoshio

Wyznanie chłopaka całkowicie zbiło mnie z tropu.
-powiedz coś-powiedział cicho.
Tyle że nie wiem co mam mówić.
-ja... to mnie zbiło z tropu. Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Ja nawet Cię nie lubię, a co dopiero że kochać. Więc myślę że to nie będzie odwzajemnione bo nie umiem kochać.
-z czasem może się do mnie przekonasz-westchnął.
Wyglądał na szczerze poruszonego.
-Czy Ty tego nie widzisz?-zawołałam.
-ale czego?-zapytał.
-ja nie umiem żywić uczuć do nikogo. Nie jestem tą, którą chcesz bym była. Tak się nie da.-Byłam bliska krzyku.
-ale czy to na pewno tak jak mówisz?
-nie wiem. Teraz to nie jest możliwe bym dłużej teraz z Tobą tu przebywała-odparłam i wyszłam z klasy.
Przez cały dzień byłam bardzo zamyślona, musiałam przemyśleć to co usłyszałam od Yoshio.
Zastanawiałam się nad tym, co znaczy posiadać jakieś uczucia, co znaczy mieć kogoś, nie być wiecznym samotnikiem.
Doszłam do wniosku, że nigdy nie będę wiedziała co to znaczy.
Po lekcjach wróciłam do pokoju i zaczęłam odrabiać lekcje.
Nie mogłam się skupić. Odłożyłam długopis i włączyłam płytę Evanescence na głośno.
Trochę to ukoiło moje myśli, lecz nie na długo
Snułam się po pokoju, nie wiedząc co mam ze sobą zrobić.
W końcu poszłam spać.
Starałam się nie patrzeć na chłopaka, gdy szłam korytarzem i nie chciałam go mijac po drodze, lecz ciągle miał lekcje koło mnie więc wychodziłam ostatnia z klasy i wchodziłam również ostatnia.
Pewnego dnia jednak spotkałam Yoshio.
-domyśliłem się że mnie unikasz-powiedział na wstępie.
-byłam pewna że się domyślisz-wzruszyłam ramionami
-ale dlaczego?-zadał pytanie którego tak bardzo nie chciałam usłyszeć.
-bo to nie ma szans. Dwa światy. Różne. i tu nie chodzi o rasę.
-a o co?
-Ty jesteś jaki jesteś. Śpisz z dziewczynami dla zabawy. Wszystko jest dla ciebie zabawą. a ja traktuję wszystko poważnie. mówisz że kiedyś kochałeś. jeśli raz kochałeś, już nie pokochasz drugiej osoby, bo jeśli już to tak naprawdę nie kochałeś tej pierwszej. a ja nawet nie wiem co to znaczy. Czy potrzebujesz więcej wyjaśnień?-zapytałam spoglądając mu w oczy. Odkryłam ich głębię, lecz nie wiedziałam co się w nich kryje.

czwartek, 25 czerwca 2015

Od Yoshio Cd. Mutsumi

Miałem lekcje w sali 29.Ale do cholery gdzie jest ta klasa?Szukałem i nie potrafiłem znaleźć.Jesu!No kurde.Gdzieś musi być.Zacząłem bigać po całek szkole,szukając pechowej klasy.Nagle poczułem zderzenie z czymś,a właściwie kimś.
-Ała-ktoś zawył z bólu.Zauważyłem,że była to jakaś dziewczyna.Miała ciemne włosy.
Do okoła niej leżały jakiejś kartki.
Podniosłem się z ziemi.
-Przepraszam-odparłem i podałem rękę dziewczynie,żeby pomóc jej wstać.Chwyciła moją rękę i wstała
-Następnym razie uważaj-odburknęła
Zaczęła zbierać kartki.Podałem jej kilka,które leżały obok mnie,
-No jesu,przepraszam,ale nie mogę znaleźć cholernej klasy.
Dziewczyna zrobiła krok.
-Ach moje plecy-zamruczała
-Może pójdziesz do pielęgniarki.Jeszcze będziesz miała siniaka ogromneego-zachichotałem-pomogę ci dojść
-Poradzę sobie,nogi mi działają
-Ale ja nalegam
-Masz zajęcia.
-No,ale osobom w potrzebie trzeba pomagać.

Od Argony

Przechadzałam się bez celu po akademii. Dzień by tak paskudnie upalny i słoneczny. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a moja parasolka musiała się wziąć i zepsuć. Zrobienie nowej zajmie mi sporo czasu, a i potrzebuję odpowiednich materiałów, których niestety nie mogę zdobyć, bez wychodzenia z budynku. Koło się zamyka, a ja dalej nie mam co robić.
Zdążyłam już nieco nadgonić naukę, choć w sumie mogłabym coś jeszcze doczytać. Ale ten upał... Słońce mnie wykańcza. Po prostu nie chce mi się uczyć. Skręciłam gwałtownie do łazienki, by nieco się ochłodzić wodą z kranu. Odkręciłam kurek i poczekałam, aż moje dłonie się napełnią, po czym chlusnęłam zimnym płynem na twarz. Za moimi plecami usłyszałam jak ktoś gwałtownie się cofa. Zakręciłam wodę i obróciłam się do stojącej tam dziewczyny. Jej koszulka była nieco mokra. Ups...
- Wybacz - mruknęłam beznamiętnie.

(Ktoś?)

Od Yoshio Cd. Sanjany

Po tym jak dziewczyna mnie odrzuciła.Bałem się,że zrobiłem źle.Nie chciałem jej stracić.Poczułem coś do niej wiem,że ona nic do mnie nie czuje.Ale poczułem coś co kiedyś.Dziwne.Kilka dni mnie dziewczyna unikała,ale już dłużej tak nie potrafiłem.
Po dzwonku na przerwę od razu zerwałem się z miejsca i poszedłem do klasy obok.Z klasy wychodziła Sanjana.Jak zawsze była piękna.Bosze co ja pierdole.Szybkim krokiem do niej podszedłem.
-Sanjana. -powiedziałem podchodząc do dziewczyny
-czego?
-chcę pogadać-mrukłem cicho
-ale ja nie. -sanjana odwróciła się i chciała już pójść ale złapałem ją za nadgarstek
-puść mnie-chciała się wyrwać.
-Nie,dopuki nie wyjaśnie Ci czegoś.
-Nic tu nie trzeba wyjaśniać-odpowiedziała oburzona
Pociąnąłęm ją do jakiejś wolnej sali.
-Zostaw mnie
-Zostawię cię jak ci coś wyjaśnię
Sanjana usiadła na ławce.
-Wiem uznasz mnie za jakiegoś skończonego pojebańca,ale ja...coś do ciebie czuje.Coś czego już od dawna nie poczułem.Nawet nie wiesz jak na mnie działasz.Ja po prostu nie potrafię bez ciebie żyć.Przez te dni,było mi tak samotno.Wiem znamy się kilka dni,ale przez te kilka dni moje serce wzbudziło się do życia.-patrzyłem dziewczynie w oczy-Ciągle myślę o tobie.Jesteś taka piękna.Ja cię...kocham
Sanjana miała oczy jak pięć złoty.Nie wiem czy była zdziwiona czy zszokowana lub coś jeszcze.
-Sanjana,proszę powiedz coś.

środa, 24 czerwca 2015

Od Mike Cd. Yoni

-Bo ty nie poleciałaś na jego wygląd i głupie gadki na podryw.-mruknęłem. -I nie przeszkadza ci to że należę do bardziej wyrażający uczucia mężczyzn.
-Podobasz mi się taki jaki jesteś.-pogłaskała mnie po głowie.
-Dziękuję Yoni.-zarumieniłem się delikatnie.
-Nie musisz mi dziękować.
-Musze bo się mną zainteresowałaś. Za to ci będę dziękować do końca życia.
-Nie mów tak..
-Będę kochana. Jesteś moim skarbem.
Zamknęła oczy z uśmiechem na twarzy i rumieńcami.
-Dziękuję ci za to że jesteś.-zaśmiała się.-Mam nadzieje że Cię szybko nie spłoszę.
-Chyba ja ciebie.

(Yoni?)

Od Sanjany Cd. Yoshio

-będziesz miec męża dzieci i gromade wnuczków-zaśmiał się chłopak.
-gdyby to bylo takie proste.-odparłam,a on nieznacznie się przysunął, co zauwazyłam teraz.
-jest-powiedział i pocałował mnie w skroń.
Dźgnięta jakimś przeczuciem od razu odsunęłam się przerażona.
-co jest?-zapytał zbity z tropu.
-nic. nie dotykaj mnie-powiedzialam siadając daleko od niego.
-co ja zrobiłem?
-za dużo. wyjdź-westchnęłam.-teraz!-już prawie krzyczałam.
Chłopak wyszedł i zatrzasnął drzwi.
Położyłam się. Bałam się tego co chciał zrobić.
Szybko usnęłam.
Cały czas próbowalam unikać Yoshio, co na początku było łatwe, ale potem okazało się wyzwaniem, bo miał tyle lekcji co ja, i to w klasach obok.
-Sanjana. -powiedział podchodząc.
-czego?
-chcę pogadac-mówił powoli.
-ale ja nie. -chciałam się pójśc, ale złapał mnie za rękę.
-puść mnie-chciałam się wyrwać.

[Yoshio? ]

Od Taigi Cd. Thomasa

Zaczęłam go miziać po włosach, patrząc w niebo. W sumie dzisiaj było nawet przyjemnie nie powiem, pomimo już zbliżającego się wieczoru ciągle było ciepło, gdy tylko usłyszałam pytanie, na mojej twarzy pojawił się mały figlarny uśmiech
- Niespodzianka - powiedziałam jedynie. Spojrzał na mnie niezadowolony
- Nie wytrzymam do wieczora - jęknął
- Przecież nie zostało za dużo - zaśmiałam się lekko
- Okrutna jesteś - mruknął, po czym spojrzał na mnie z uśmiechem. Prawdę mówiąc, wiedziałam że coś wymyślił, ale z jakiegoś powodu bałam się co - A masz ją już na sobie? - delikatnie odchylił moje spodnie
- Nie - powiedziałam z szatańskim uśmiechem - Czekasz - posłałam mu buziaka po czym wstałam - Chodź wilczku pomożesz mi w ćwiczeniach - uśmiechnęłam się do niego
- A co chcesz dzisiaj ćwiczyć?
- Może gimnastyka przed wieczorem?

(Thomas?)

Od Thomasa Cd. Taigi

-Z wielką rozkoszą.-wyszczerzyłem swoje białe ząbki.-Do zobaczenia gołąbki.
Zmieniłem się w wilka i pobiegłem za Tai natomiast oni zajęli się sobą.
Tak jak myślałem dotarliśmy nad jezioro ale oczywiście nie tak od razu. Przenieśliśmy się ze trzy razy wokół tej polany.
-Czyli pracujesz nad figurą po to żeby świetnie wyglądać dla mnie wieczorem?-zapytałem.
-A nie wyglądam już świetnie?-zapytała.
-Wyglądać lepiej nie możesz. Ale nie wiem co Ci siedzi w głowie piękności ty moja.
-Jakiś ty miły.-zaśmiała się i położyła na trawie.
Zbliżyłem się do niej i położył głowę na jej brzuchu kładąc się obok. Podrapała mnie za uchem.
-Więc jaką chcesz ubrać bieliznę na wieczór?

(Tai?)

Od Yoshio Cd. Sanjany

-zabili mi rodzinę, a teraz chcą wybić i mnie, ostatnią z mojego rodu-odparła-ale czemu się uwzięli, nie wiem. Ale nigdy więcej takich wyjść. Nie chcę znów widzieć Łowców.-Usiadła na łózku
-tak, wiem że okno jest ładne, a widok zapiera dech-powiedziała i podeszła z drugiej strony okna, wpatrując się w gwiazdy.
Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć.Tak naprawdę chciałem ją wykorzystać,ale po tym co było nie potrafię.Chcę jej jakoś pomóc.
-Może powiedzieć to dyrektor?-odwróciłem się do niej-pewnie nie jeden uczeń miał takie problemy.A w końcu to szkoła dla takich jak my.
-Ona mi nie pomoże-odburknęła
-Zawsze możesz liczyć na mnie-słabo się uśmiechnąłem.
Dziewczyna usiadła na skraju
-wiem,teraz na pewno nie mogę nigdzie wychodzić,na pewno...
-Tutaj nie zaatakują-dokończyłem za nią-czyli już nigdzie ze mną nie pójdziesz?
Zrobiłem minę skarconego psa.
-Nie-odpowiedziała z lekkim uśmiechem
-Och
-Boje się,że mnie zabiją
Przytuliłem ja,a one mnie nie odepchnęła
-Będziesz żyć,umrzeć z mężem u swojego boku i gromadką wnuczków-zachichotałem
-Ach,gdyby to było takie piękne-zamruczała
-Jest-odpowiedziałem
Pocałowałem ją w skroń.

(sanjana ^^ )

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Od Taigi Cd. Mutsumi

Zmierzyłam dziewczynę wzrokiem po czym wróciłam do swojego posiłku. W sumie nawet po przejęciu tego całego stanowiska, nie lubiłam się jakoś przymilać do niektórych uczniów, po prostu mnie irytowali. Najzwyczajniej w świecie miałam ochotę wstać i przywalić co najmniej połowie z nich, ale przecież mi nie wypada.Wzięłam do ręki dużą zieloną kulę po czym wbiłam w nią żeby. Kwaśno-słodki sok rozprzestrzenił się w moich ustach. Jabłka, tak bardzo je uwielbiłam, że mogłabym je jeść non stop. Ponownie wzrokiem wróciłam do dziewczyny, która ciągle czekała na odpowiedź
- Jest dużo takich miejsc - odpowiedziałam spokojnie - Warto zwiedzić tyły naszej Akademii, ale to co najciekawsze kryje się w lesie, no jest jeszcze biblioteka szkolna, jeśli lubisz się zaszyć w ciche miejsce to polecam - odpowiedziałam wstając ze swoją tacką, na której znajdowała się już tylko chusteczka, która przed chwilą wycierałam twarz i pusta butelka po soku
- A gdzie nie warto? - zapytała również wstając
- Na dach, zwłaszcza wieczorem - odpowiedziałem wyrzucając śmieci, a tackę odkładając na swoje miejsce po czym ponownie wróciłam wzrokiem do czarnowłosej wampirki
- Dlaczego, akurat tam? - zapytała najwyraźniej zaciekawiona. Na mojej twarzy od razu pojawił się szatański uśmieszek
- Bo tam jestem najczęściej - powiedziałam po czym wyszłam ze stołówki. Od razu skierowałam się do swojego pokoju, aby zająć się lekcjami. Dzisiaj wyjątkowo szybko mi poszło. Ogarnęłam pokój po czym z niego wyszłam zamykając go. Szybkim krokiem udałam się na dach, gdzie jak zawsze były pustki. W moich rękach po chwili pojawiły się dwa miecze. Wolałam ćwiczyć tutaj niż w sali, przynajmniej miałam pewność, że jestem sama. Przynajmniej kiedyś miałam. Usłyszałam kroki, które zaczęły się zbliżać w moją stronę. Odwróciłam się krzyżując miecze

Dopiero po chwili zauważyłam twarz wampirki
- Nie strasz mnie tak - mruknęłam stojąc już normalnie
- I kto tu kogo straszy - powiedziała opierając się o barierki, wzięła dwa głębokie wdechy
- Nie skrada się do kogoś jak ktoś ćwiczy - zaśmiałam się lekko
- Ciebie to bawi?!
- Ale przecież ostrzegałam - wzruszyłam ramionami, a miecze w moich dłoniach zniknęły - Skoro wiedziałaś, że tu będę a i tak przyszłaś to albo znaczy, że chcesz mnie zabić, albo pogadać

(Mutsumi? Przepraszam, że dopiero teraz :< )

Od Sanjany Cd. Mutsumi

Ten esej mnie całkiem dobił. Skąd ja mu wytrzasnę bitwę pod Waterloo, jak to nawet nie dotyczy wampirów ani nikogo takiego. chyba.
-to będę musiała się zapytać wujka google czy mi pomoże w napisaniu eseju powiedziałam do dziewczyny.
-no chyba tak.
-no, to ja lecę na następną lekcję. Na razie-machnęłam ręką i poszłam na trening. szynke bieganie nigdy mi nie sprawiało problemu. Gorzej było z podnoszeniem czegoś.
w końcu skończyłam 3 godzinny trening.
Poszłam do pokoju by się wykąpać i przebrać.
wieczorem weszłam w przeglądarkę i znalazłam informacje na temat bitwy. Jakoś z trudem napisałam ten przeklęty esej, co było trochę ciężkie bo nie lubiłam historii a najbardziej wypracowań.
Na drugi dzień zaniosłam esej na biurko nauczyciela.
-widzę, że umiesz się chociaż wywiązywać z zadań De La Ross-powiedzial belfer patrząc na mnie znad okularów.
-czasem mi się udaje-odparłam i poszłam na miejsce.
Dziś mi nie zadał wypracowania.
Dzień upłynął mi dobrze, lecz wolno.
Postanowiłam obejrzeć zachód słońca z dachu. Spotkałam tam Mutsumi.
-widzę, że nie tylko ja upodobałam sobie to miejsce-powiedziałam widząc jak się wspina na dach. Pomogłam jejw skoczyć.

[Mutsumi?]

Informacja

W dniu jutrzejszym (23.06) Będę niestety nieobecna, więc proszę się nie denerwować gdy opowiadania nie będą wstawiane, a na howrse nie będę odpowiadać. Wszystko nadrobię w środę wieczorem
                                

Pozdrawiam                  

Taiga :)                     

Od Mutsumi Cd. Sanjany

Sanjana wyszła z klasy równo z dzwonkiem.
Rozbawiona, podniosłam się z ławki i potruchtałam za nią. Kto by pomyślał że można tak uciekać po nieudanej lekcji..?
- To jak z łowcami? - zapytałam, gdy zrównałam z nią krok.
- Jak na tą chwilę to ja chcę nim być i zamordować profesora za esej. - odburknęła wampirka, a ja zaczęłam chichotać.
- Uważaj, bo jeszcze kogoś przestraszysz. - odparłam. W odpowiedzi posłała mi tylko zirytowane spojrzenie.
- Swoją drogą, ładnie cię gościu urządził. - kontynuowałam, niewzruszona - Pamiętaj żeby przynieść mu jutro ten esej. - puściłam jej oczko.
Westchnęła.

Sanjana?

Od Mutsumi Cd. Shizuo/Taigi

Otaczało mnie coś miękkiego. Zbyt miękkiego jak na moje gusta. - stwierdzając to, stwierdziłam że muszę się z tej miękkości wydostać, bo za chwilę zwariuję.
Jednak gdy tylko się poruszyłam, poczułam ukłucie bólu w prawej nodze.
Jęknęłam.
- Na twoim miejscu bym się nie podnosił. - usłyszałam i natychmiast zastygłam w bezruchu.
Otworzyłam oczy, próbując dostosować je do jasności mojego otoczenia. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie mam założonych soczewek kontaktowych.
Czułam jak zaczyna mnie ogarniać panika, gdy nad sobą zobaczyłam żółto-beżową plamę. Jednak chwilę później mój wzrok się wyostrzył, gdy na moim nosie wylądowały okulary.
Patrzyłam przez chwilę w brązowe oczy.
- Shizu-o? - mruknęłam w końcu.
Wilkołak uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Jak się czujesz? - zapytał.
Tym razem to ja się uśmiechnęłam, raczej ironicznie.
- Cudownie. - w rzeczywistości czułam się niekoniecznie dobrze - Gdzie jestem? - zapytałam podejrzliwie, okręcając głowę żeby zobaczyć otoczenie. Ale jedynym, co zobaczyłam, były białe ściany, raczej niewielkiego pokoju.
- W infirmerii. - chłopak odpowiedział na moje pytanie.
W tym samym momencie usłyszałam że otwierają się drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku.
Z zaskoczeniem rozpoznałam demonicę, która wkroczyła do pokoju.
- Taiga? - mruknęłam zdziwiona, a czerwonowłosa uśmiechnęła się do mnie.
- Jak się czujesz?
Sarknęłam.
- Naprawdę nie macie lepszych tematów do rozmowy? - odpowiedziałam pytaniem - To chyba oczywiste jak się czuję, skoro nie mogę się sama podnieść. - syknęłam, zirytowana.

Shizuo? Taiga?

Od Lilith Cd. Shizuo

Przez chwilę byłam lekko oszołomiona, ale zaraz się ogarnęłam.
- Nie, nic mi nie jest...Dziękuję, że pytasz.
Powiedziałam łapiąc równowagę na swoich nogach.
- Jestem Lilith, a ty?
- Shizuo.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to wilkołak. Nie ma to jak być zakręconą...Hmm...w sumie rzadko mi się coś takiego zdarza.
- Od dawna tutaj jesteś?
Chłopak spytał po chwili, co pozwoliło mi się trochę wrócić myślami na ziemię.
- W sumie to nie, dopiero dzisiaj przyjechałam.
- Rozumiem, że chciałaś zwiedzić okolicę.
- Dokładnie, a najlepszą porą na to jest według mnie wieczór,
Uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka. Wydawał się być miły i opanowany, w starym mieście wszyscy faceci wilkołacy byli bardzo nieobliczalni. Nigdy nie było wiadomo co im strzeli do głowy, samotnicy z mocną gębą i radarem na laski.
- Może Cię oprowadzić? Też jestem tu od niedawna, ale najważniejsze miejsca wiem gdzie są- zaproponował Shizuo
- Jasne z chęcią.

[Shizuo?]

Od Yoni Cd. Mike

Uśmiechnęłam się do niego. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie jakiś czas. Jego ciało było ciepłe, a moje zimne, jak u wampira. W przeciwieństwie do innych wilkołaków miałam niską temperaturę ciała. Pocałowałam go namiętnie w usta. Po krótkiej wymianie pocałunków, wsunęłam swój język w jego usta. Nasze języki ponownie rozpoczęły dziki taniec. Oderwałam się po chwili od niego i popchnęłam go na plecy. Położyłam się na nim. Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech,
- Kocham cię Mike.- powiedziałam cicho. Zarumieniłam się nadal czując jego nagie ciało koło mojego. Jego dłonie zjechały do moich pośladków. Delikatnie zacisnął je, a ja cicho syknęłam.- A jednak jakaś dziewczyna na ciebie poleciała, a nie na Thomas'a.- zaśmiałam się cicho.


Mike?

Od Sanjany Cd. Yoshio

Nie wiedziałam co powiedzieć. Ta historia... Nie fajnie że stracił osobę, którą kochał.
Wiedziałam że mi się przygląda, lecz nie mógł nic z mojej twarzy wyczytać,ponieważ umiem maskować uczucia i emocje.
-Sanjana, powiedz coś w końcu-odezwał się.
-ja... nie wiem co powiedzieć. Przykro mi, że musiałeś przeżyć tę zdradę.-odparłam dłubiąc w pizzy.-ale ja nie rozumiem miłości. Nikt nie nauczył mnie kochać.-dodałam spoglądając mu w oczy.-nie rozumiem, co znaczy być kochanym, nie wiem co znaczy być zakochanym. Doświadczyłam w życiu zbyt wiele negatywnych emocji, by cokolwiek innego wyrażać niż obojętność na to, co ktoś wobec mnie czuje.
-co masz na myśli?
-nie wiem jak się zachować w obliczu bliższych znajomości z kimkolwiek, a co dopiero miłość. Nie znam jej.-wyznałam chłopakowi.
Przez jakiś czas jedliśmy w milczeniu, popijając napoje.
-chyba powinniśmy się zbierać-powiedział.
-też tak myślę-wzięłam kurtkę z oparcia i włożyłam.
Gdy wyszliśmy, uderzyło nas chłodne powietrze.
Szliśmy w milczeniu. Nagle poczułam swąd.
-czujesz to?-zapytałam, nie czekając na odpowiedź pobiegłam w kierunku, z którego dochodziła woń palącego się drewna.
Moim oczom ukazał się budynek. Cały stał w ogniu.
-Yoshio dzwoń po straż-krzyknęłam oglądając się na niego.
Chłopak już wyjmował telefon i dzwonił.
W środku zauważyłam jakiś ruch. Tam muszą być ludzie.
Ruszyłam w stronę domu.
-Sanjana stój!-zawołał Yoshio.
Ale ja czułam, że muszę dać pomoc, ktokolwiek tam jest.
Oczy zaczęły mi łzawić. Pilnowałam by nie dotknąć ognia.
Nagle ktoś mnie przewrócił.
-teraz Cię mamy, Roza.-powiedział ktoś. I straciłam przytomność na jakiś czas.
Obudziłam się, gdy ktoś mnie cucił. Rozpoznałam Yoshio.
-Łowcy-wychrypiałam. Miałam słaby głos. Potrzebowałam picia. Krwi. Musiałam się szybko dostać do akademii.
Yoshio zamówił taksówkę, która nas zawiozła na skraj lasu. Dalej mnie prowadził.
Po długim czasie, który pamiętam jak przez mgłę, dotarliśmy do akademii. Chłopak zaprowadził mnie do pokoju.
Od razu poszłam po krew. Nie chciałam zrobić krzywdy ani sobie ani chłopakowi.
Po pierwszym łyku poczułam jak wraca do mnie przytomność. Znów zaczęłam mieć kontakt z rzeczywistością.
-tam byli Łowcy-powiedziałam.-już wiedzą że tu jestem-dodałam.
-jak? i czemu Cię szukają?-zapytał, nie rozumiejąc
-zabili mi rodzinę, a teraz chcą wybić i mnie, ostatnią z mojego rodu-odparłam zgodnie z prawdą.-ale czemu się uwzięli, nie wiem. Ale nigdy więcej takich wyjść. Nie chcę znów widzieć Łowców.-Usiadłam na łóżku. Yoshio stał oparty o okno i patrzył w dal.
-tak, wiem że okno jest ładne, a widok zapiera dech-powiedziałam i podeszłam z drugiej strony okna, wpatrując się w gwiazdy. Sleep well my angel, pomyślałam.
zamyśliłam się.

[Yoshio? ]

Od Sanjany Cd. Mutsumi

Nie zdążyłam odpowiedzieć dziewczynie na temat łowców, bo wszedł nauczyciel więc się odwróciła do tablicy.
zajęłam się swoim szkicownikiem, bo nie bardzo interesowała mnie lekcja.
-Sanjana?-usłyszałam głos profesora
-uhm?-mruknęłam podnosząc wzrok.
-nie odpowiedziałaś na moje pytanie
-walki trolli był w XVII wieku-powiedziałam nie wiedząc nawet o co chodzi i nie zmuszając si do tego by coś wiedzieć.
-tak, ale akurat mówimy nie o trollach-westchnął.-napiszesz esej na dwie stopy o bitwie pod Waterloo.-dodał i wrócił do prowadzenia lekcji.
A ja zanurzyłam się w myślach.
O dzwonku od razu wyszłam, bo nie chciałam dłużej siedzieć w tym miejscu.
Dogoniła mnie Mutsumi.
-to jak z łowcami?-zapytała.
-jak na tą chwilę to ja chcę nim być i zamordować profesora za esej.-mruknęłam

[Mutsumi?]

Od Shizuo Cd. Mutsumi/Taigi

Chociaż kiedy wampirka odrzuciła moją pomoc czułem narastającą irytację, z westchnieniem podniosłem ją, gdy nie była w stanie sama tego zrobić. Zesztywniała natychmiast, kiedy ją dotknąłem, ale chwilę później, po złapaniu się mnie, zaczęła drżeć.
- Nic ci nie zrobię. - spróbowałem ją uspokoić. Właściwie nie wiedziałem co z nią jest nie tak, ale chciałem chociaż spróbować.
To chyba podziałało, bo posłała mi słaby uśmiech.
- Dziękuję. - szepnęła i zamknęła oczy.
Szedłem najostrożniej jak potrafiłem, nie chcąc przysparzać jej dodatkowego bólu bo wiedziałem, że takie rany nie mogły być przyjemne.
- Jak masz na imię? - ledwo słyszalny szept.
- Shizuo. - odpowiedziałem, patrząc na drogę.
Wampirka milczała przez dłuższą chwilę.
- Mutsumi. - powiedziała w końcu.
Przez ten cały czas rozluźniła się mocno w moich ramionach.
Spojrzałem w dół. Oddychała słabo, ale równo, z głową opartą o moje lewe ramię i zamkniętymi oczami.
Ładny widok.
Las powoli się kończył, więc przyspieszyłem, ponownie przenosząc uwagę na drogę. Na szczęście ani razu się nie potknąłem.
W końcu dotarłem na dziedziniec i mogłem przyspieszyć. Jednak pierwszy krok w biegu poskutkował jękiem ze strony niesionej przeze mnie wampirki, więc ponownie zwolniłem.
Moim aktualnym celem była infirmeria.
Zanim jednak dotarłem do końca dziedzińca, drogę zastąpiła mi czerwonowłosa demonica.
- Co się stało? - zapytała bez ogródek.
- Łowcy. - odpowiedziałem spokojnie.
Dziewczyna rozszerzyła oczy, zaskoczona, po czym odwróciła się na pięcie.
- Trzeba się nią natychmiast zająć. - skomentowała, ruszając do drzwi głównych akademii.
Bez słowa podążyłem za nią.

Mutsumi? Taiga?

niedziela, 21 czerwca 2015

Od Mutsumi Cd. Shizuo

Podskoczyłam zszokowana i przerażona, gdy poczułam dotyk na prawym udzie. Moje oczy zetknęły się z brązowymi oczami blondwłosego chłopaka. Wilkołaka. Mój umysł krzyczał żebym uciekała, powiedziała mu żeby się odsunął, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie dźwięku. Ani powietrza.
Już od dawna nie pozwoliłam się nikomu dotknąć inaczej niż tylko przez uścisk ręki.
Poczułam uścisk na udzie tuż powyżej ran postrzałowych i zobaczyłam jak w oczach mojego wybawcy pojawia się troska.
- Możesz wstać? - zapytał, podając mi rękę.
Zadrżałam, odwracając wzrok i ignorując wyciągniętą w moją stronę dłoń, podparłam się o ziemię, z zamiarem wstania.
To był zły pomysł.
Jęknęłam gdy tylko lekko poruszyłam prawą nogą. Noż-
Poczułam dotyk na łopatkach i pod kolanami, a potem nagle zabrakło ziemi pode mną.
Skrzywiłam się z bólu, instynktownie łapiąc przód koszuli wilkołaka, w obawie że spadnę. Nie wspominając już o przerażeniu, które sparaliżowało mnie od razu po tym jak mnie podniósł. Tak, boję się dwóch rzeczy. A tymi rzeczami są łowcy i bliski kontakt z jakimkolwiek stworzeniem ze szczególnym naciskiem na płeć przeciwną.
- Nic ci nie zrobię. - usłyszałam nad sobą i dopiero wtedy zorientowałam się że drżę. Spojrzałam do góry, posyłając mu niepewny uśmiech.
- Dziękuję. - mruknęłam, zamykając oczy.
Wypuściłam powoli powietrze, starając się uspokoić i wmówić sobie że jestem bezpieczna. Kręciło mi się w głowie i ledwo oddychałam przez ból w nodze, więc nie było to łatwe.
Czułam jak coraz bardziej uparcie wymyka mi się świadomość, ale zmuszałam się, by pozostać przytomną. Wiedziałam że to irracjonalne myślenie, ale nie czułam się bezpieczna.

Shizuo?

Od Shizuo Cd. Mutsumi

Co by tutaj zrobić w ten weekend? - zastanawiałem się, gdy tylko wstałem z łóżka.
Nadal zaspany ubrałem się i zjadłem śniadanie, po czym zacząłem spacerować po terenach akademii. Już nie był ranek, więc spotkałem kilka osób, ale nie miałem ochoty rozmawiać z kimkolwiek, kiedy byłem nadal jedną nogą w krainie snu.
Za długo się budzę.
Chowając ręce do kieszeni, ruszyłem spokojnym krokiem w stronę lasu.
Była bardzo ładna pogoda. Zresztą jak na lato przystało. Słońce prześwitywało przez liście, oświetlając ciepłym światłem wilgotną ziemię i poszycie leśne. Nad sobą słyszałem świergot ptaków i brzęczenie nielicznych owadów pomieszane z szumem liści i... ledwo słyszalnymi krokami - na drewnie.
Zaintrygowany ruszyłem w kierunku, z którego dobiegał ten dźwięk. Dostrzegłem kobiecą sylwetkę, przeskakującą między koronami drzew.
Zmarszczyłem brwi, czując słodki zapach wampira. Dlaczego one w ogóle polują na ludzi..? Nie mogą ograniczyć się do zwierząt..?
Zmieniłem trochę kierunek marszu, decydując że nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
Gdy tak spacerowałem sobie bez celu, nagle niedaleko usłyszałem krzyk. Stanąłem, patrząc w kierunku z którego dobiegł. Wiedziałem że nie należał do człowieka. Miał zbyt wysoki rejestr.
Po krótkim wahaniu, ruszyłem w tym kierunku, uważając żeby niezaalarmować nikogo swoją obecnością, bo tak podpowiadał mi instynkt.
Gdy usłyszałem rozmowę, przystanąłem.
- Czyli miałam rację, że ta akademia nie jest normalna. - kobieta
- Zwracam honor. - mężczyzna.
Nastąpiła chwila ciszy, podczas której zastrzygłem uszami i zrobiłem krok do przodu, nadal ukryty między liśćmi matecznika.
- Co cię tak śmieszy, krwiopijco? - znów usłyszałem ten męski głos. Zdziwiony, pochyliłem się, żeby między liśćmi móc dojrzeć, co się dzieje. Krwiopijca?
Na ścieżce przede mną stała blondwłosa kobieta, dzierżąca miecz, który był wycelowany gdzieś przed nią. Nie widziałem w co, bo mi zasłaniała.
- Tsk, tsk. Nie ładnie tak, nie odpowiadać. - usłyszałem wystrzał, a po chwili kolejny krzyk. W powietrzu wyczułem metaliczno-słodką woń wampirzej krwi. Nagle zaskoczyłem.To byli łowcy, a ta wampirka, którą wcześniej dostrzegłem wśród liści była ich ofiarą. Co za ironia...
Przez chwilę panowała względna cisza (jeśli nie liczyć urywanych oddechów, które na stówę należały do tej wampirki).
- Jak dużo jest was w tym instytucie? - mężczyzna odezwał się znowu. Czy on mówi o akademii?
- Jakim... instytucie? - wysyczał nowy głos, należący do wampirki.
Prawie w tym samym momencie usłyszałem kolejny wystrzał i mrożące krew w żyłach wycie. Czułem jak krew zaczyna wrzeć w moich żyłach.
- Kłamanie w twojej sytuacji, jest niekoniecznie mądrym wyjściem.
Przez wampirze kwilenie przebiło się sarknięcie.
- I tak mnie zabijecie. - odparowała wampirka słabo.
- Nie można temu zaprzeczyć.
Coś we mnie przeskoczyło. We mgnieniu oka wyskoczyłem z krzaków na blondwłosą kobietę, łamiąc jej kark jeszcze w trakcie przemiany i wylądowałem na ciemnoskórym mężczyźnie, łamiąc mu łapami żebra i na pewno miażdżąc jego płuca i serce.
Wyprostowałem się i przeniosłem wzrok na postać półleżącą na dróżce za mną.
Gdy nasze oczy się zetknęły, dziewczyna zwróciła twarz w stronę nieba w histerycznym śmiechu, wymieszanym z płaczem, po czym skuliła się w sobie.
Byłem na nią zły, że przez nią znów użyłem przemocy, ale ten widok łamał serce, więc odepchnąłem wściekłość na bok i ruszyłem w jej kierunku, zmieniając formę ponownie na ludzką.
Pod nogami dziewczyny powoli zbierała się kałuża krwi. Po zlokalizowaniu ran postrzałowych, zerwałem kawałek swojej koszuli i kucnąłem nad wampirką by zatamować krwawienie. Skoro już kogoś dla jej dobra zabiłem, nie może mi tu teraz umrzeć.
Jednak w momencie, gdy tylko musnąłem jej udo, podskoczyła odwracając głowę w moją stronę.
Szloch na chwilę ustał wraz z jej oddechem, gdy jej wcześniej czarne, a teraz szkarłatne oczy zetknęły się z moimi. Zobaczyłem w nich tyle emocji, że nie byłem w stanie żadnej określić.
Posłałem jej uspokajający uśmiech i ścisnąłem materiałem jej udo, powstrzymując dalszy wyciek krwi.
- Możesz wstać? - zapytałem, niepewnie.

Mutsumi?

Od Mutsumi Cd. Ivve

Jakoś nie chciało mi się dzisiaj spać, więc zamiast tego wślizgnęłam się do szkolnej biblioteki i sobie książkę, po czym znalazłam sobie miejsce, w którym na pewno nikt mi nie będzie przeszkadzać.
I tak przez całą noc czytałam na głos Makbeta, bawiąc się w głosową interpretację.
Gdy było blisko świtu, usłyszałam kroki na korytarzu. Natychmiast zamilkłam, odstawiając książkę i chwilę później do sali weszła dziewczyna. Mroczna elfica, gwoli ścisłości.
- Hej. - przywitała się.
Westchnęłam w myślach. Doprawdy...
- Cześć. - dopowiedziałam.
- Jak się nazywasz?
- Mutsumi. - uśmiechnęłam się półgębkiem. Co za nieśmiałość.
- Ja jestem Ivve. - przedstawiła mi się.
- Ta nowa?
- Tak, to właśnie ja.
Znałam odpowiedź na to pytanie od momentu, gdy przekroczyła próg klasy. W końcu jeszcze jej tu nie widziałam.
- Mamy do siebie podobne charaktery. - Ivve próbowała utrzymać rozmowę, ale jak dla mnie, była nudna.
- Nie wydaje mi się. A teraz spadaj z stąd. - odpowiedziałam, chcąc ją zbyć.
- Poczekaj chwilę.
- No? - uniosłam brew, zakładając ramiona na piersi. Elfica nie odpowiedziała. Przez chwile walczyła z sobą, po czym wyszła szybkim krokiem z sali.
Zachichotałam, wracając do wcześniejszego zajęcia.
Gdy skończyłam z książką i odniosłam ją na miejsce, zamieniając ją na Hamleta. Zaniosłam sztukę do swojego pokoju, po czym trochę popytałam w akademiku.
Gdy uzyskałam wszystkie odpowiedzi, ruszyłam do wskazanego mi pokoju i weszłam do niego przez okno, siadając sobie na biurku z rękami założonymi na piersi.
Niewiele później ktoś nacisnął klamkę i otworzył drzwi.
Uśmiechnęłam się, gdy Ivve z okrzykiem zaskoczenia zrobiła krok w tył, widząc mnie w swoim pokoju.
- Dlaczego jesteś taka zaskoczona? - zapytałam, zadowolona z udanego psikusa - Przecież nie dokończyłyśmy naszej rozmowy.~

Ivve?

Od Shizuo Cd. Lilith

Lubię wieczorny jogging. Takie bieganie po zachodzie słońca ma w sobie dużo uroku i pozwala odstresować się po godzinach nauki. Dlatego też dzisiaj ruszyłem wcześniej wydeptaną ścieżką przez las.
W powietrzu unosił się zapach wilgotnej ziemi pomieszany z wonią wieczornych kwiatów. Oprócz szumu liści właściwie nie było słychać żadnych innych odgłosów. Tylko czasem odezwał się krótki świergot jakiegoś ptaka.
Uśmiechnąłem się, zmysłami wchłaniając otoczenie. Doprawdy śliczny wiecz-
Poczułem jak coś uderza w moje plecy i się od niego odbija. Natychmiast się zatrzymałem i spojrzałem w tym kierunku, sięgając ręką, by złapać upadającą dziewczynę.
- Hej, nic ci się nie stało? - zapytałem zmartwiony, że mogłem jej coś nieświadomie zrobić.

Lilith?

Od Taigi Cd. Thomasa

Oddałam pocałunek jeszcze bardziej go pogłębiając. Wplątałam rękę w jego czerwone włosy, a drugą trzymałam na jego plecach. Jego ręce natomiast znajdowały się na moich biodrach. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie
- Muszę uciekać - wyszeptałam mu do ucha
- Już chcesz mnie zostawiać? - załkał, na co się jedynie zaśmiałam
- Pomyśl o jutrze, muszę się przygotować - musnęłam wargami jego ucha, siadając na łóżku
- Może Ci pomogę? - zapytał z uśmiechem
- Spokojnie kochanie, dam sobie radę - mrugnęłam po czym wstałam - Dobranoc, erotycznych snów Ci życzę, ze mną w roli głównej - posłałam mu buziaka i wyszłam z jego pokoju kierując się do swojego. Od razu poszłam do łazienki, ogarnęłam się i wskoczyłam na łóżko z książką. Jednak zamiast skupić się na treści, skupiałam się na słowach Thomasa, które usłyszałam jakąś godzinę temu. Nie wiem czemu, ale na mojej twarzy od razu gościł uśmiech. Z drugiej strony zastanawiałam się jak to jest możliwe, że Mike i Thomas są braci, tak bardzo się od siebie różnią. Szybko usnęłam, a przez moje sny nie mogłam się doczekać wieczoru. Po lekcjach uszykowałam czarną sukienkę i najlepszą bieliznę jaką miała, czyli czarna koronkowa, która dużo odkrywała, ale nie wszystko. Jednak do wieczora miałam jeszcze trochę czasu, więc ubrałam się na ćwiczenia. Idąc w stronę sali zauważyłam Mike, Yoni i Thomasa. Podeszłam do nich z uśmiechem
- Tutaj jesteś - Thomas od razu przyciągnął mnie do siebie
- Szukałeś mnie?  -zaśmiałam się lekko, obejmując go - Dzisiejsze plany mam nadzieje, że dalej aktualne - spojrzałam na brata Thomasa i Yoni
- Pewnie - dziewczyna uśmiechnęła się
- Będziemy trochę głośno, więc nie pukajcie i nie przerywajcie nam - na twarzy Thomasa pojawił się łobuzerski uśmiech, walnęłam go lekko w brzuch
- Jesteś niemożliwy - przewróciłam oczami - Idę ćwiczyć idziesz ze mną? - spojrzałam na niego

(Thomas?)

Od Thomasa Cd. Taigi

-Ja zawsze mam co trzeba przy sobie.
-Nawet teraz?-zaśmiała się.
-Tak. W pierwszej szafce w biurku. Pokazać ci?
-Nie trzeba ogierze.-pocałowała mnie w nos.
-Łee..-załkałem.
-Nie Tob takiej miny. Zabawimy się i to ostro. Nie martw się.
-A co powiesz na jakieś urozmaicenie?
-50 twarzy Thomasa co?-uśmiechnęła się.
-Phi.-odwróciłem głowę w drugą stronę.
-A jakie zabawki proponujesz?
-Kajdanki,knebel, może bicz..
-I to wszystko zrobimy gdy nasze gołąbki będą za ścianą?
-Nie martw się pożyczę im coś.
-Jakiś ty hojny.
-Mam złote serce wiem.-wyszczerzyłem się.
-Okej,zgodzę się ma wszystko pod warunkiem że będzie nieziemsko.
-Będzie,o to się nie musisz się martwić.
Złączyłem nasze usta w namiętny pocałunku.

(Tai?)

Od Mike Cd. Yoni

Zamknąłem oczy i wplotłem palce w jej włosy. Dziewczyna pięściła moje przyrodzenie ustami, a ja czując błogą przyjemność stęknąłem.
Po jakimś czasie Yoni odsunęła się i zasłoniła dłonią usta nadal się rumieniąc.
-Nie musiałaś Yoni.-pogłaskałem ją po głowie z uśmiechem.
-Ale chciałam żebyś też czuł przyjemność.
-Jesteś rozkoszna.
Położyła się ponownie na plecach i rozłożyła ramiona z uśmiechem. Rozumiejąc o co jej chodzi wtuliłem się w nią.
-W takim tempie tego nie zrobimy.-zaśmiała się.
-Wiem. Pewnie wyjdzie na to że będziemy się tylko pieścić.
-Ale to też nie jest złe. -powiedziała mocniej mnie obejmując.
-Mamy czas. A w sumie teraz zależy mi na tym byś polubiła takie pieszczoty.
-Więc może zrobimy to wieczorem,po imprezie?
-Zgadzam się jak najbardziej.-wyszczerzyłem się.
Pogłaskała mnie po głowie jak wiernego pieska.

(Yoni?)

sobota, 20 czerwca 2015

Od Yoshio Cd. Sanjany

-co Ty taki zamyślony się nagle zrobiłeś?-zapytała, a ja byłem nadal pogrążony w myślach.Nagle się ocknąłem.
-Ja?Nie-odparłem
-wcale-zerknęła na mnie
-To jaką pizze wybrałaś?-zapytałem,żeby zmienić temat.
-Nie wiem.
-No wybierz-uśmiechnąłem się
-No to,może tą cziker(xd)
-Dobry wybór.
Po chwili przyszła kelnerka z napojami.Była to zgrabna,wysoka brunetka.Od razu zaczęła posyłać te swoje uśmieszki w moją stronę,na co ja jej odpowiadałem tym samym.Zamówiliśmy pizze.
-pięćdziesiąt dwa złote-powiedziała kelnerka.
wyciągnąłem portfel i zauważyłem,że dziewczyna też.
-Oj nie kotku,ja płacę-szybko powiedziałem
-Ale...
-Nic nie mów.
Podałem sto złoty.
-Resztę proszę sobie wziąć-zwróciłem się do kelnerki
-Ale to za dużo-zdziwiła się
-Proszę nic nie mówić i wziąć-uśmiechnąłem się ukazując dołeczki
-Dziękuję bardzo-odpowiedziała z uwodzicielskim uśmiechem i odeszła
Spojrzałem na Sanjane,a ona patrzyła na mnie jakoś dziwnie:
-Och,ja nie mogę.Zapewne większość dziewczyn świeciła cyckami w twoją stronę=odparła z sarkazmem.
-A wiesz,że tak było?Bardzo dużo,ale to było w starej szkole-uśmiechnąłem się ze swoim już znanym uśmiechem.
-Męska dziwka?-zapytała
-Nie,ona same się kleiły do mojego łóżka-mrugnąłem do niej.
-I co potem?
-No co?Dziewczyny na jedną noc-odparłem-same wiedzą jaki jestem.Myślą,że się zakocham,ale tak nie jest.
-Yhy ciekawe
-Bardzo
Po dwudziesty minutach.Przyszła już inna kelnerka.Ta miała około tzrydzieści parę lat.Rude włosy sięgały jej do bioder.
-Dziękuję-powiedziała Sanjana i wzięła kawałek pizzy-a teraz mi powiedz o czym tak myślałeś.
-Ymm,no wiesz.Nie wiem czy mogę ci to powiedzieć.Wie o tym tylko mój przyjaciel,
-Możesz mi zaufać.
-Więc,tak naprawdę kiedyś potrafiłem kochać,okazywać uczucia,a nie jak teraz popierzyć dziewczynę i tyle.Powiem ci to w skrócie.W wieku siedemnastu lat poznałem Kashaje.Była to cudowna blondynka.Jej niebieskie oczy były takie cudowne.Ten,a no i wiesz na początku było to tylko przyjaźń.Okazało się,że przyjaciel robi imprezę,no to przychodzę.I była tam Kashaja.Tam na tej imprezie stało się to no wiesz.Straciła swoje dziewictwo ze mną.I zostaliśmy parą.Do puki,nie wyjechała na wycieczkę do Egiptu.Miała tam być tydzień,ja nie pojechałem.Musiałem jechać do dziadków.I w tedy dowiedziałem się od kolegi,że złapał jak moja dziewczyna się rucha się z jakimś kolesiem.Potem wróciła i ze mną zerwała.W ten sposób złamała mi serce.Było mi z nią cudownie.Pewnie sama to rozumiesz,rozumiesz miłość.I tak to się stało,że obiecałem sobie,nigdy się nie zakochać.
Popatrzyłem na dziewczynę,a ona się na mnie ciągle patrzyła.Nie mogłem wyczytać z jej twarzy żadnych emocji.

(Sanjana? ^default smiley ^)

Nowy wilkołak

Powitajmy Shizuo

Od Ivve

Obudziłam się bardzo wcześnie. Było jeszcze ciemno. I dobrze. Nienawidzę światła. Mam nadzieję, że są tu jakieś fajne osoby.
Wstałam i ubrałam się. Zaczęło światac. Na szczęście zanosiło się na pochmurny dzień. Jak już wspomniałam, nienawidzę słońca. Wyszłam na korytarz.
Było jeszcze pusto. Obchodziłam szkołę, gdy nagle usłyszałam jakieś odgłosy.
Dobiegał z pustej sali. Zajrzałam do niej.
Była tam jakaś blada dziewczyna o czarnych włosach. Wampir - pomyślałam.
Podeszłam do niej.
- Hej. - powiedziałam.
- Cześc - odpowiedziała.
- Jak się nazywasz? - zapytałam, niczym przedszkolak, który zobaczył nowe dziecko w piaskownicy.
- Mutsumi - odpowiedziała, z lekkim ironicznym akcentem. .
- Ja jestem Ivve.
- Ta nowa?
- Tak, to właśnie ja.
Milczałyśmy. Wreszcie ja powiedziałam:
- Mamy do siebie podobne charaktery.
- Nie wydaje mi się. A teraz spadaj z stąd.
- Poczekaj chwilę.
- No?
Milczałam. Jak jej wytłumaczyc, że ją polubiłam? Wreszcie stchórzyłam i wyszłam z sali.
Sama nie wiem, dlaczego. Może dlatego, że jsteśmy podobne charakterami?
Zastanawiałam się nad tym problemem. Aż wreszcie wpadłam na rozwiązanie.
Przyciągają mnie osoby niemiłe, złośliwe. Trudno - pomyślałam. Poszukam kogoś innego.Długo chodziłam po szkole, wreszcie wróciłam do pokoju.
[Mutsumi?]

Od Mutsumi Cd. Sanjany

- Witam, witam~ - uśmiechnęłam się szeroko w stronę Sanjany. Spanie na dachu dobrze mi zrobiło. Byłam wypoczęta i o ostrym umyśle. W końcu. A do tego miałam świetny humor - Mamy dzisiaj piękny dzień, nieprawdaż?
- Rzeczywiście, jest ładna pogoda. - wampirka odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
- Spotkałaś już jakiegoś łowcę, z którym mogłabyś się zmierzyć? - przeskoczyłam temat. - A może zmieniłaś już zdanie na temat wilkołaków? W końcu nie dałaś mi jakiejś przekonującej odpowiedzi, dlaczego jesteśmy wrogami? - posłałam jej figlarny uśmiech.
Sanjana zamrugała. Jednak zanim zdążyła odpowiedzieć, do klasy wszedł nauczyciel i rozpoczął lekcje.
Odwróciłam się przodem do tablicy, nucąc pod nosem bliżej nieokreśloną melodię.

Sanjana?

Od Mutsumi Cd. Catherine

Po krótkiej chwili ruszyłam dalej, decydując się usiąść dwa stoły na przeciwko wampirki. Catherine, jeśli dobrze pamiętam.
Ułożyłam książki na stoliku i zagłębiłam się w fotelu. Trochę bylo czuć od niego stęchlizną, ale był wygodny. Sięgnęłam po książkę, którą ułożyłam wcześniej na wierzchu stosiku - "Poza dobrem i złem", napisaną przez tego interesującego ludzkiego filozofa, od którego filozofii wziął początek nazizm.
Otworzyłam na przedmowie, świadoma wampirki, która w tej chwili mi się przyglądała.
"Dajmy na to, że prawda jest kobietą - jakto? Nie jest że uzasadnionem, iż wszyscy filozofowie, o ile byli dogmatykami, źle się znali na kobietach?-"
Uniosłam wzrok, spotykając go z Catherine. Wampirka natychmiast wróciła do swojej lektury.
Przekrzywiłam głowę, próbując dojrzeć tytuł, który zasłaniała jej ręka.
- Co czytasz? - zapytałam.

Catherine?

piątek, 19 czerwca 2015

Od Sanjany Cd. Mutsumi

-długo się tu uczysz?-zapytała mnie dziewczyna chodząc krawędzią dachu.
-własciwie to tylko trzy tygodnie. Ten czas był dla mnie wielkim przeżyciem-odpowiedziałam.-Ta szkoła mnie zmieniła, lecz nie wiem czy na lepsze-wyznałam
-dlaczego tak uważasz?-zapytała.
-bo wiele się ostatnio wydarzyło. Wiesz. Życie pod linią napięcia.-nie wiedziałam jak jej to wyjaśnić. Tę moją wewnętrzną zmianę. Bardziej dojrzałam, odkąd tu jestem. Ci ludzie, a raczej istoty, które tu są miały na mnie jakiś wpływ.
Tęskniłam za domem, którego już nie miałam ale nauczyłam się wytrwać.
-muszę już iść-odezwałam się.-nieodrobiona historia-dodałam.
-okay. miło było poznać-odparła.
Zeskoczyłam z dachu i poszłam odrobić nieszczęsną historię.
Miałam wypracowanie na temat jakiś i zeszło się.
Na drugi dzień w klasie rozpoznałam już Mutsumi.
-hej-przywitałam się, siadając w ławce za nią.

[Mutsumi?]

Od Sanjany Cd. Yoshio

Zostałam obdarzona dość śmiesznym komplementem. Wstydu nie ma.
-co powiesz na pizzę?-zapytał nagle-wiem,szczerze to nie wiem gdzie tu jest pizzeria,ale kurna znajdzie się.-dodał.
-hmm... właściwie to zgoda-odparłam.-Ale daj mi chwilę. Muszę po coś iść do pokoju.-dodałam i odeszłam.
-to za 18 minut przy bramie-krzyknął.
Wait. dlaczego akurat 18? zapytam go poźniej.
Poszlam po kurtkę i wzięłam portfel w kieszeń i wyszłam.
Chłopak już na mnie czekał.
-dlaczego akurat 18?-zapytałam od razu na wstępie.
-a bo tak. lubię tą liczbę-wzruszył ramionami.
Szliśmy jakąś dłuższą chwilę, aż doszliśmy do skraju lasu, gdzie zaczynały się światła.
-no to chyba oznaka cywilizacji-odezwałam się
-mhm-mruknął zamyślony Yoshio. Nie przerywałam mu.
W końcu naszym oczom ukazał się bilboard reklamujący pizzerię. jakieś 400 metrów i byliśmy na miejscu. Zajęliśmy stolik przy oknie na pierwszym piętrze i podziwialiśmy panoramę miasta.
Podeszła kelnerka.
-ja poproszę drinka kamikadze-powiedziałam.-a Ty?-spytałam chłopaka.
-co? a tak. ja poproszę piwo-odparł wyrwany z zamyślenia
Kelnerka przyjęła zamówienie.
-co Ty taki zamyślony się nagle zrobiłeś?-zapytałam, ale wątpię czy mnie usłyszał.
Zaczęłam przeglądać kartę i zastanawiałam się nad pizzą.

[Yoshio?]

Od Yoshio Cd. Sanjany

jakoś nie bardzo to widzę-przyjrzałem się jej krytycznie.
-mhm. nie mogę zapomnieć o tym widoku na ceremonii-wyjaśniła
Nagle dziewczyna się obróciła i zobaczyła,że się jej przyglądam
-dlaczego tak na mnie patrzysz ciągle?-spytała siadając na ławce. doszliśmy do fontanny.
-Po to mam oczy-odparłem ze swoim znanym uśmieszkiem.
Mój wzrok z jej twarzy od razu skierował się trochę niżej.
-Gdzie ty się patrzysz?-zapytała i od razu na jej twarzy wyskoczył delikatny rumieniec.
-No jak to gdzie?Jak ktoś ma taki wydatny biust...ekhm....to wiadomo,że trzeba się temu przyjrzeć-odparłem
-Och?Ach tak?No dziękuję za komplement-odparłam
Podszedłem do fontanny.
-Sanjana popatrz na niebo-krzykłem
-Dziewczyna popatrzyła się na niebo,a ja wziąłem do rąk wodę z fontanny i oblałem dziewczynę.Jej mina BEZCENNA.
-No dziękuję cI
Zaczęła wycierać twarz o bluzkę.Podniosła róg do góry,od razu ukazał mi się płaski brzuch.
-Mhm-mrukłem,patrząc na jej brzuch
-Ty wstydu nie masz?!-powiedziała oburzona
-Nie mam dla twojej jasności,hmm co powiesz na pizze?-zapytałem-wiem,szczerze to nie wiem gdzie tu jest pizzeria,ale kurna znajdzie się.


(Sanjana,co powiesz na pizze? default smiley :d)

Od Mutsumi Cd. Sanjany

- Zastanawiałam się zawsze co by było, gdybym to ja stanęła do walki z łowcami. Tak oko w oko. - uniosłam brew, gdy to mówiła - No ale nie ma co się na zapas dołować. - Sanjana spojrzała w niebo.
Sarknęłam.
- Raczej nie miałabyś szans przeciwko łowcom, skoro nigdy się z nimi nie zmierzyłaś. - odpowiedziałam, rozbawiona.
Gdy nie odpowiedziała, wywróciłam oczami.
- Halo~ Ziemia do marzycielki! - krzyknęłam w jej kierunku - Sanjana, słyszysz mnie?
Wampirka drgnęła, po czym posłała mi przepraszające spojrzenie.
- Przepraszam. Zamyśliłam się. - dziewczyna posłała mi cień uśmiechu - Co mówiłaś?
Przez chwilę patrzyłam na nią bez emocji, po czym wzruszyłam ramionami.
- Nie ważne. - odpowiedziałam, kontynuując swoją wędrówkę po krawędzi dachu.
- Długo już uczysz się w akademii..? - zapytałam, nie odwracając się, skupiona na swoim małym osobistym tańcu po cienkiej krawędzi.

Sanjana?

Nowa mroczna elfica

Powitajmy Ivve

czwartek, 18 czerwca 2015

Od Taigi Cd. Thomasa

Spojrzałam na niego i zaśmiałam się lekko
- Jesteś uroczy - wyszeptałam mu do uszka - Chociaż w sumie...
- Co? - spojrzał na mnie zaciekawiony
- Zostałabym jednak w łóżku, i zawsze można zobaczyć czy jesteśmy głośno. Wiesz taka próba - przejechałam mu palcem po torsie.
- Chcesz teraz? - włożył swoją dłoń pod moją koszulkę
- A chcesz iść na żywioł jutro? Jakbym Cię przetrzymała  do jutra to byłaby większa zabawa co nie? - uśmiechnęłam się do niego złowieszczo
- Nie - Położył się na mnie, trzymając ręce obok mojej głowy, aby nie leżeć na mnie całym swoim ciałem. Ustami delikatnie musnął moje - Sama nie wytrzymasz - wyszeptał mi uwodzicielsko
- A chcesz się założyć? - położyłam ręce na jego nagich plecach - Pomyśl jak miło by było jutro
- Z moim bratem i Yoni za ścianą
- Ty się wstydzisz? Nie wierze - zaśmiałam się cicho
- Kto powiedział, że się wstydzę, mógłbym to nawet robić przy nich - powiedział pewnie
- W to akurat nie wątpię, ale jednak wole być za ścianą - pokazałam mu język - Zabezpiecz się jutro, bo na jednym razie się nie skończy - wyszeptałam mu uwodzicielsko i namiętnie

(Thomas?)

Od Yoni Cd. Mike

Uśmiechnął się i dalej wrócił do całowania. Cicho jęczałam.
- Ty już tak jęczysz a co będzie jak zacznie się prawdziwa zabawa?- pocałowała mnie namiętnie w usta.
- Nie wiem...- lekko się zarumieniłam. Nie była przyzwyczajona do takich rzeczy. Dla mnie to było całkowicie coś nowego. Może czułam strach przed czymś nieznanym, ale coś chciało bym to zrobiła. Pocałowałam go namiętnie i niepewnie wsunęłam język do jego ust. Odpowiedział tym samym. Nasze języki zaczęły dziki taniec. Zrzuciłam resztę swoich ubrań tak jak Mike. Spojrzałam mu głęboko w oczy i zbliżyłam się do niego.
- Ufam tobie...- wtuliłam się głowę w jego klatę. Jedną dłonią niepewnie masowałam jego przyjaciela. Zniżyłam się nieco na wysokość jego kroczy. Włożyłam wolno jego przyrodzonej do ust. Zaczęłam pieścić go językiem i lizać. Przez cały czas na mojej twarzy widniał rumieniec, który zajmował całą moją twarz.


Mike? :3

Od Sanjany Cd. Yoshio

-Nie płacz proszę cię-Yoshio podszedł do mnie mimo że mu mówiłam by odszedł.
-Ciekawe jak byś się czuł kiedy by ci ojca zabili?!-wyszeptałam bezsilnie
-Wiem,co czujesz.Ja straciłem matkę.-posmutniał,ale szybko się otrząsnął-nie płacz,proszę cię.
-Od kiedy ty do kogoś mówisz proszę-powiedziałam z naciskiem na słowo "proszę"
-Zależy w jakiej sytuacji-odpowiedział i mnie przytulił mocniej.
Odsunęłam się szybko od niego. Nie lubiłam litości, a tym bardziej okazywanej w ten sposób.
-straciłam również mamę w ten sposób-powiedziałam. Zamordowali ją gdy byłam mała. Teraz tata. Jestem sama. Nie znam dziadków. Wiem, że miałam jeszcze starszego brata, ale nikt o nim nie słyszał. Miałby 21 lat teraz-zamyśliłam się. Wiedziałam że Alexander gdzieś tam jest. Uciekł z domu. Ale czy naprawdę? Teraz jak poznałam historię z wampirami już niczego nie byłam pewna.
-co jest?-zapytał Yoshio, o dziwo miłym spokojnym tonem. Nie aroganckim jak to zwykł robić.
-nic. Chcę być sama-powiedziałam do niego-proszę, idź już-dodałam.
Chłopak wstał i wyszedł.
Nazajutrz dostałam polecenie od dyrektorki żeby lecieć na pogrzeb mojego taty.
Był on w świecie podziemnych, gdzie spoczywały zabite wampiry.
Cała ceremonia trwała parę godzin. Usłyszałam o tacie takie historie, o których nie wiedziałam. Miał sporo kontaktów.
Wróciłam do akademii wyczerpana. Pozwolono mi nie uczestniczyć w lekcjach do końca tygodnia, więc miałam 5 dni wolnego.
Zamknęłam się trochę w sobie i przez dwa dni nie wychodziłam z pokoju. Dopiero w piątek wyszłam na powietrze.
-cześć-usłyszałam za sobą, gdy schodziłam po schodach internatu.
-witaj-odpowiedziałam.
-jak się czujesz?-zapytał mnie Yoshio, Przełknęłam ślinę.
-ja.. w porządku. naprawdę-odparłam próbując się uśmiechnąć co wyszło bardziej jak grymas.
-jakoś nie bardzo to widzę-przyjrzał się mi krytycznie.
-mhm. nie mogę zapomnieć o tym widoku na ceremonii-wyjaśniłam.
Złapałam Yoshio na tym, że mi się przyglądał.
-dlaczego tak na mnie patrzysz ciągle?-spytałam siadając na ławce. doszliśmy do fontanny.

[Yoshio?]

Od Thomasa Cd. Taigi

-W zależności jak reagujesz na ostry se.ks. -uśmiechnąłem się szarmancko.
-Masz mi odpowiedzieć. Potem porozmawiamy o tym jaki jesteś w łóżku.-westchnęła "załamana" tym co powiedziałem.
-Myślę że nie było by nas tak bardzo słychać.
-Więc możemy zaplanować co nie co po imprezie.
-A spróbuj na niej spojrzeć na innego.
-Tylko gdy będziesz patrzył.
-Jak ja cie kocham.-cmoknąłem ją w czoło.
-Wiem o tym.-zaśmiała się.-I bardzo się z tego powodu ciesze.
-A teraz co robimy?
-Może kąpiel? Śmierdzisz i to okropnie.
-Pff nie śmierdzę! Ty śmierdzisz.
-Jesteś taki zły..-załkała.
-Ale kąpiel będzie przyjemna?
-Jeśli przyznasz że jesteś śmierdzielem.
-Okej jestem.-przewróciłem oczami.

(Tai?)

Od Mike Cd. Yoni

Delikatnie muskałem ustami jej brzuch co jakiś czas zahaczając o jej pępek. Dziewczyna leżała pode mną co kilka minut drżąc. Uśmiechnąłem się pod nosem i przeniosłem się ku górze,do jej ust.
Złożyłem na nich namiętny pocałunek.
-Ja też cie kocham.-powiedziałem przerywając pocałunek,pogłaskałem ją po policzku.-Dlatego chcę przypieczętować naszą miłość.
Zarumieniła się i odwróciła głowę w drugą stronę. Pocałowałem ją w policzek i wróciłem do jej brzucha. Kiedy skończyłem ją pieścić rozsunąłem jej nogi. Zbliżyłem się do nich i zacząłem całować jej wewnętrzną stronę uda w prawej nogi. Yoni jęknęła przeciągle co ponownie wywołało na mojej twarzy uśmiech.
-Jakaś ty rozkoszna.
-Zamknij się..N-nie jestem przyzwyczajona do takiego pieszczenia.
-Teraz się przyzwyczaisz.-zaśmiałem się.

(Yoni?)

Od Yoshio Cd. Sanjany

Kiedy dziewczyna odeszła,zauważyłem,że zostawiła zeszyt ze swoimi nutami.Nie myśląc długo,wziąłem zeszyt i poszedłem do akademika.
Kiedy wszedłem było już cicho.Która to była godzina 23?Może 24,sam nie wiem.Nie musiałem szukać jej pokoju,mam wyczulony węch.Po dwóch minutach stałem przed jej pokojem.Zapukałem i usłyszałem.
-kimkolwiek jesteś odejdź--zawołała,ale ja już otwierałem drzwi
-a mnie to myślisz obchodzi-powiedziałem.-zostawiłaś to-podałem jej zeszyt
-dzięki. a teraz się stąd wynoś-wrzasnęła i się rozpłakała
-ej no dobra. mogę iść ale nie powód by płakać.
-mojego Ojca zabili Łowcy a ty masz czelność kpić ze mnie!!-wrzasnęła rzucając we mnie poduszką.Szybko złapałem poduszkę i podszedłem do dziewczyny.Usiadłem na krańcu łóżka.
-Zostaw mnie-odparła
Jej oddech był szybki.
-Nie-odpowiedziałem i przysunąłem się bliżej dziewczyny.
-Pójdę jak mi powiesz co się z nim stało.
-Nie musisz tego wiedzieć-wrzasnęła-w końcu masz te swoje źródełka i wszytko wiesz.
-Okay,to zadzwonię do kolegi i poproszę,żeby on się dowiedział,a to oznacza,że on też się o tym do wie-uśmiechnąłem się
-Nie dzwoń do niego-krzykła i przytuliła twarz do poduszki.
-No to powiedz
Tak wiem.Jestem uparty,nawet w sytuacjach, które są na prawdę dziwne,
-Nie-odburkła i zaczęła znów płakać
-Nie płacz proszę cię-przysiadłem obok Sanjany i ją przytuliłem.
-Ciekawe jak byś się czuł kiedy by ci ojca zabili?!
-Wiem,co czujesz.Ja straciłem matkę.-posmutniałem,ale szybko się otrząsłem-nie płacz,proszę cię.
-Od kiedy ty do kogoś mówisz proszę-powiedziała z naciskiem na ostatnie słowo.
-Zależy w jakiej sytuacji-odpowiedziałem i mocniej przytuliłem dziewczynę-no już nie płacz.

Od Catherine Cd. Mutsumi

Od godziny siedziałam na moim ulubionym fotelu pogrążona w czytaniu książki. Miałm nadzieję, że taka cisza będzie trwała wiecznie. Liczyłam, że cały dzień spędzę sama w bibliotece. Oczywiście nie mogło tak być, chwilę potem ktoś nacisnął klamkę. Drzwi powoli się uchylały wydając przy tym długie skrzypienie, które przenikało całą bibliotekę. Nie wiedziałam kogo mam najpierw udusić, tego kto nie naoliwił zawiasów, czy może tego kto wchodził do sali? Po krótkim zastanowieniu zdecydowałam się żywić ukrytą nienawiść do wszystkich szkolnych konserwatorów. Jedenk krok, drugi, trzeci... - ktoś szukał książek. Westchnęłam. Oderwałam się na chwilę od czytania i zarzuciłam nogi na bok fotela. Czekałam aż owy ktoś usiądzie w jednym miejscu. Nagle zza regałów wyłoniła się dziewczyna. Bez trudu rozpoznałam Mutsumi. Uczennica w pierwszej chwili wydała się być zaskoczona moją obecnością i dobrze, to mój teren. Jednak chwilę potem na jej twarz wymalował się nieodgadniony uśmieszek. Rzuciłam okiem na to co trzyma w dłoniach. “rich Nietzsche” - jej ręka przysłoniła mi początek tytułu. Książka z pewnością nie należała do młodzierzówek, które tak bardzo lubiłam. „Jestem taka dziecinna – odezwało się coś w moim mózgu - A tam, cicho być! – uciszyłam to coś”.

Mutsumi?

środa, 17 czerwca 2015

Od Sanjany Cd. Yoshio

-to nie wilkołaki tak śmierdzą to wódka-powiedział mi chłopak, chociaż nic takiego nie powiedziałam
-czy ja coś mówiłam?
-mam swoje źródełka kotku -odparł z ironią, co mnie w nim irytowało.
-no ale z drugiej strony pijesz żeby zamaskować smród wilkołaka- wzruszyłam ramionami brzdękając pojedyncze tony na gitarze.
-humor widzę dopisuje-powiedział sarkastycznie Yoshio.
-tak to już jest.-odparłam.
Wpatrzyłam się w horyzont. Błękit nieba już całkiem zanikł. Pozostała jedynie czerń i białe kropki które były gwiazdami. Tak bardzo romantycznie.
I to z wilkołakiem. Świat schodzi na psy.
Pomyślałam o tym, co może robić teraz mój tata.
Nagle przybyła jakaś dziewczyna.
-Sanjana De La Ross?-zapytała.
-no tak, ale o co chodzi?-nie bardzo rozumiałam.
-jesteś proszona do gabinetu dyrektorki. teraz.-wyjaśniła i poszła chociaż i tak nie wiem o co chodzi.
-no to chyba koniec randki-zaśmiał się szyderczo Yoshio.
-no chyba sobie kpisz. Nigdy nie umówię się z Tobą-prychnęłam.-ale jeśli to przez Ciebie mnie wzywają, uwierz, że jutro nie będzie w Tobie ani kropli krwi.-warknęłam i odbiegłam z gitarą w ręku.
Poszłam do pokoju zostawić instrument i pomaszerowałam do gabinetu.
Zapukałam. Odpowiedziało mi słowo "proszę "
Weszłam ostrożnie i zamknęłam za sobą drzwi.
-Usiądź, Sanjano- dyrektorka wskazała mi miejsce naprzeciw siebie.
Wykonałam polecenie. Krzesło było nawet wygodne.
-zastanawiasz się, dlaczego tu jesteś.
-tak madame-kiwnęłam głową.
-Już Ci to mówię. Sanjano, nie ma co owijać w bawełnę. Twój tata nie żyje. w dwóch słowach Łowcy wampirów.-powiedziała dyrektorka. coś jeszcze mówiła, ale w mojej głowie już huczało. Zemdlałam. Ocknęłam się gdzieś w jakiejś sali. Pewnie było to skrzydło w razie wypadków.
chciałam się podnieść.
-leż słoneczko-powiedziała do mnie kobieta, jak się domyślam, pielęgniarka.-za godzinę ci przejdzie i pójdziesz do siebie. Jak przez mgłę przypominałam sobie czemu tu byłam i co się stało. Po moim policzku poleciała jedna łza. Nigdy jeszcze nie czułam się taka samotna w tym świecie. Już nie miałam gdzie wrócić.
W końcu wyszłam i poszłam do pokoju.
Przebrałam się w zwykłą czarną sukienkę do kostek z długim rękawem, umyłam twarz z makijażu. Byłam blada i bez żadnych make-upów.
Siadłam przy oknie. Chciałam się pomodlić ale jak widać, imię Boże nie przechodzi przez gardło wampirów.
Usłyszałam pukanie,
-kimkolwiek jesteś odejdź-zawołałam, ale na próżno bo już drzwi się otwierały.
-a mnie to myślisz obchodzi-powiedział.-zostawiłaś to-podał mi mój zeszyt z piosenkami.
-dzięki. a teraz się stąd wynoś-wrzasnęłam i się rozpłakałam z bezsilności.
-ej no dobra. mogę iść ale nie powód by płakać.
-mojego Ojca zabili Łowcy a ty masz czelność kpić ze mnie!!-wrzasnęłam rzucając w niego poduszką.

[Yoshio? furia Sanju default smiley :d ]

Od Yoni Cd. Mike

Cicho jęknęłam. Mój rumieniec stawał się coraz większy. Czułam jak moje serce wali jak szalone. Mike rozpiął mój stanik. Spojrzałam na niego zarumieniona.
- Nie bój się.- powiedział łagodnie.
- Ufam ci... Mówiłam już.- uśmiechnęłam się. Jego usta zaczęły pieścić moje cycki. Delikatnie odchyliłam do tyłu głowę. Zdjęłam Mikowi koszulkę oraz rozpięłam mu spodnie. Pocałowałam go namiętnie. Nasze języki rozpoczęły dziki taniec. Zamknęłam oczy. Rozpięłam swoje spodnie i zaczęłam je zdejmować. W tym pomógł mi chłopak. Pocałował mnie po brzuchu.
- Jak na dziewczynę to niezłe mięśnie...- powiedział.
- Efekty treningu z bratem.- powiedziałam i przyciągnęłam go do siebie.
- Kocham cię...- powiedziałam cicho.

Mike?

wtorek, 16 czerwca 2015

Od Yoshio Cd. Sanjany

-a więc, Geno Killerze przyjdź za dwie godziny do lasu. Możliwe że coś usłyszysz.-uśmiechnęła się tajemniczo i poszła.
Pobiegłem na około lasu,żeby wejść do akademika.Szybko wszedłem do pokoju.Teraz mogłem się przyjrzeć jak wygląda.Ściany były jasno niebieskie.Jedno okno,szafa i łóżko.Na bogato! Wyciągnąłem z torby jakieś czarne rurki z obniżonym kroczem i do tego czarną bluzę.Tak,ciemne kolory to coś co kochałem.Szybko wziąłem prysznic i przebrałem się.Spojrzałem na zegarek,trzeba już iść.Szybko założyłem martensy.Wyszedłem, poszedłem prosto do lasu.Po dziesięciu minutach drogi,usłyszałem,że ktoś grał na gitarze.Wyszedłem zza krzaków i zobaczyłem Sanjane.
Miała na sobie spódniczkę z takiego materiału.Cholera,nie wiem nie znam się na tym.Gorset idealnie podkreślał jej talie.
-wow. no to jest coś -powiedziałem gdy jeszcze grała
wkurzyła się
-a Ty nie wiesz Killerze że artystom się nie przerywa?-powiedziała ze zdenerwowaniem
-to Ty jesteś artystką?-zakpiłem
-tak się składa, Loba, że tak. W świecie śmiertelnych, byłam sławna. No chyba że znasz tylko scenę disco i popu-odpowiedziała
-śpiewasz disco kotku?-zaśmiałem się.
-gotycki rock. coś Ci to mówi czy wychowałeś się w studzience kanalizacyjnej na fourth Avenue na Brooklynie?

Wybuchłem śmiechem.
-Wow potrafisz człowieka dobić-uśmiechnąłem się
-Miło-odparła
-Och,a mi już nie-odburknąłem
-O jeju,jeszcze się fochnij na mnie-zachichotała
-To nie w moim stylu-odpowiedziałem i usiadłem obok dziewczyny-a tak w ogóle to my wilkołaki nie śmierdzimy,to ta wódka
-Co?Przecież ja nic takiego nie powiedziałam-odparła zdziwiona
-Nie kłam kotku-uśmiechnąłem się ironicznie-ja dużo rzeczy wiem,mam swoje źródełka.

(Sanjana?)

Od Taigi Cd. Thomasa

Spało mi się dobrze jak jeszcze nigdy wcześniej. Usnęłam dosyć szybko, wcale to nie było trudne, skoro cały czas czułam jego perfumy, działały na mnie bardzo kojąco. Obudziłam się rano i ziewnęłam przeciągle. Spojrzałam w górę, Thomas już patrzył na mnie  z uśmiechem
- Czy Ty mnie obserwujesz? - zapytałam przeczesując czerwone włosy ręką
- Nie możesz mi zabronić - powiedział z uśmiechem, a jego ręka znalazła się na moim udzie, jednak nie czułam się niekomfortowo wręcz przeciwnie było mi niezwykle miło.
- No nie - odpowiedziałam tym samym - Nie wiem czy Ty wiesz, ale dzisiaj mieliśmy iść z Yoni i Twoim bratem na tą imprezę - przypomniałam mu
- A no tak - mruknął
- Jak myślisz - oparłam się o jego klatkę piersiową - Usłyszeliby nas w nocy?

(Thomas?)

Od Thomasa Cd. Taigi

-Na dzień dzisiejszy nie musisz mnie przekonywać.-nasze wargi były tak blisko siebie że gdy mówiłem muskałem jej ciepłe wargi.
Zachichotała i zamknęła oczy wzdychając.
-Więc gdzie pójdziemy?
-Najpierw pójdziemy do miasta na śniadanie. A potem?
-Słyszałam że niedaleko jest wesołe miasteczko..
-Od kiedy taka chętna do takich rzeczy?-zaśmiałem się.
-Nie bądź taki. Będzie fajnie,obiecuję.
-Dla ciebie wszystko.
Również zamknąłem oczy.
-Dobranoc.
-Branoc.. -ziewnęła przeciągle.
Pokręciła się trochę w moich ramionach by wygodnie się ułożyć po czym zasnęła,również to zrobiłem chodź przyznam że przez pewien czas obserwowałem jak słodko śpi.

(Tai?)

Od Mike Cd. Yoni

Podniosłem się do siadu i posadziłem sobie Yoni na kolanach. Pocałowałem ją namiętnie, oddała pocałunek zamykając oczy. Ułożyłem dłonie na jej biodrach. Dłonie zacząłem powoli wsuwać pod jej koszulkę.
Yoni odsunęła się wystraszona.
-Nie bój się,będę delikatny.-pocałowałem ją w policzek.
-Przepraszam..trochę się boje..
-To normalne.
Ponownie oddaliśmy się pocałunkom.
Udało mi się ściągnąć jej koszulkę jednak mimo iż jej biust pociągał mnie dłonie nadal miałem na jej biodrach. Nie chciałem jej wystraszyć.
Powoli zacząłem przenosić usta na jej szyję.
Pieściłem jej szyję,przerwałem gdy usłyszałem jej ciche mruknięcie. Gdy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnąłem się do niej.
-Mike..
-Tak słoneczko?-zapytałem.
-Nie musisz się powstrzymywać.-pogłaskała mnie po głowie i uśmiechnęła się.
Zadowolony z tego co powiedziała zsunąłem jej ramiączka i zacząłem całować jej ramiona.

(Yoni?)

Od Mutsumi Cd. Cassie

Leżałam na trawie w cieniu wielkiego dębu, rosnącego na tyłach akademii. To raczej nie była prawda, że wampiry umierały pod wpływem promieni słonecznych, ale ten aspekt natury był raczej dla nas nieprzyjemny. Jak swoiste uczulenie skóry. Chociaż może nie każdy to miał..? W końcu na słońcu czułam tylko lekkie swędzenie...
Rozmyślałam nad aspektami swojej rasy, o których opowiadał nauczyciel na lekcji o rasach. Niektórych nawet wcześniej nie znałam. Na przykład kilku naszych słabości...
Z westchnieniem uniosłam się do pozycji siedzącej i powiodłam spojrzeniem po tylnym dziedzińcu i boiskach. Była przerwa na lunch. Część uczniów pewnie była w stołówce, ale reszta korzystała z pięknej pogody. Gdzie nie spojrzałam, tam stała, siedziała, szła, leżała, biegała, czy też robiła cokolwiek innego grupka osób.
Obserwowałam ten pozornie nieuporządkowany rozgardiasz, bawiąc się sama z sobą w zgadywanie ras i cech charakteru poszczególnych uczniów, ich statusu społecznego, tembru głosu, możliwych reakcji na różne sytuacje.
Mój wzrok zatrzymywał się na chwilę na każdej spotkanej już wcześniej osobie. W jednej grupce były razem Taiga i Yoni. Siedziały na ławkach razem z kilkoma nieznanymi mi wilkołakami.
Tej grupce przypatrywałam się trochę dłużej, zaintrygowana odmiennym zachowaniem drugiej z dziewczyn. Gdy "rozmawiałyśmy" tego poranka, była raczej wyzuta z emocji, a teraz śmiała się wraz z grupą.
Doprawdy, niezwykłe są niektóre osobowości. Czyli dziewczyna była albo tak nieśmiała, albo ukrywała niechęć przed wampirem. Jeśli to drugie, to jest świetną aktorką.
Gdy tak wodziłam wzrokiem po swoim otoczeniu, zauważyłam inną dziewczynę, siedzącą na ławce pod klonem.
W odróżnieniu od reszty uczniów, wampirka była sama. Mało tego. Tak jak ja jeszcze przed chwilą, obserwowała otoczenie, a na jej kolanach leżało coś podłużnego.
Podniosłam się z ziemi i otrzepałam ubranie, doprowadzając je do wcześniejszego stanu, po czym ruszyłam w jej kierunku.
Nie mogę powiedzieć, że nie byłam nią zaintrygowana.
Siedziała sama, widocznie kompletnie z tego powodu zadowolona.
Gdy podeszłam bliżej, rozpoznałam przedmiot, leżący na jej kolanie - szkicownik z różnymi ołówkami. Czyli dlatego obserwowała otoczenie..?
Chociaż ani przez chwilę, jej wzrok nie spoczął na mnie, czułam, że mnie zauważyła.
Dopiero gdy stanęłam przy ławce i wskazałam na nią z pytaniem, odwzajemniła moje spojrzenie.
- Wolne?

Cassie?

Od Mutsumi Cd. Yoni

Przyjęłam zgubę z rąk wilczycy
Wadera przyglądała mi się uważnie. Uniosłam brwi. Co ja? Eksponat w muzeum..?
- Mam coś na twarzy? - zapytałam.
Odpowiedziało mi zdziwione spojrzenie dziewczyny.
- Nie.
Prychnęłam z rozbawieniem i odwróciłam się na pięcie, unosząc w pożegnaniu rękę trzymającą odzyskaną książkę.
- Dzięki... - przystanęłam i spojrzałam przez ramię - Jak ci na imię?
- Yoni. - odpowiedziała spokojnie. Właściwie ten jej spokój doprowadzał mnie do swego rodzaju irytacji.
- Dzięki, Yoni! - ruszyłam dalej korytarzem, decydując że ch'uj mnie obchodzi osoba, z której nie wyciągnę żadnych barwnych reakcji i bardziej interesująca będzie lektura książki.

Później, tego samego dnia (a właściwie już w nocy), spacerowałam sobie po terenach akademii.
Większość uczniów spała, bądź przygotowywała się do snu, kilkoro wampirów wybyło na miasto, żeby zapolować... Dzień jak co dzień.
Okrążyłam budynek i stanęłam na boisku. Światło księżyca odbijało się od trawy, nadając scenerii magiczny posmak.
Spojrzałam na niebo. Było bezchmurne. Mogłam zobaczyć wszystkie gwiazdy, które nie wyblakły pod wpływem pełni. Na horyzoncie zaś widać jeszcze było zieleń, która pozostała jeszcze po zachodzie.
Uśmiechnęłam się lekko, chowając ręce do kieszeni. Piękny widok.
I wtedy usłyszałam chrząknięcie. Za moimi plecami.
Odwróciłam się, by stanąć twarzą w twarz z Yoni.
Wbiłam w nią wyzywające spojrzenie.
- Co?

Yoni default smiley xd?

Od Sanjany Cd. Mutsumi

-może dlatego że śmierdzą, są aroganckie i uparte i rzadko kiedy można z nimi normalnie pogadać-powiedziałam myśląc o postawie Yoshio.
-serio? a skąd wiesz?-zapytała dziewczyna.
-bo znam jednego wilka. Nie chcesz go poznać. ja też żałuje.-odparłam
-hmm... zastanawiałam się zawsze co by było, gdybym to ja stanęła do walki z łowcami. Tak oko w oko.-dodałam rozmyślając.-no ale nie ma co się na zapas dołować.-spojrzałam w niebo. Tysiące gwiazd rozjarzyło nocną płachtę koloru granatowego. były tak daleko, i tak blisko ode mnie. Widziałam już nie raz piękne niebo. Ale to było tam, w Hiszpanii. Tam nieb jest zupełnie inne.
-Sanjana. słyszysz mnie?-z zamyślenia wyrwał mnie głos Mutsumi.
-przepraszam, zamyśliłam się-uśmiechnęłam się słabo.-co mówiłaś?-zapytałam spoglądając na nią.

[Mutsumi?]

Od Sanjany Cd. Yoshio

Wkurza mnie ten człowiek.
-a więc, Geno Killerze przyjdź za dwie godziny do lasu. Możliwe że coś usłyszysz.-uśmiechnęłam się tajemniczo i poszłam do internatu. Jeśli chce koniecznie coś, to proszę bardzo.Weszłam do pokoju i od razu poszłam wziąć prysznic by zmyć z siebie brud dnia.
Na specjalną okazję by Loba się zatkał, włożyłam czarną spódniczkę z tiulu, gorset i wysokie glany i rajstopy w czaszki.
Wzięłam gitarę i wyleciałam z okna. dosłownie.
nie opłacało mi się iść schodami. a miałam 10 minut na dotarcie.
Postanowiłam zagrać jedną z piosenek COM. Napisana była na pianino, lecz na gitarę tez się dało to przerobić.
Wzięłam głęboki oddech i poczułam muzykę.

-wow. no to jest coś -usłyszałam w środku grania piosenki.
Wkurzyłam się.
-a Ty nie wiesz Killerze że artystom się nie przerywa?-wokół mnie zatańczyły iskry.
-to Ty jesteś artystką?-zapytał sarkastycznie z kpiącym uśmieszkiem, który miałam mu ochotę zetrzeć z tej gęby.
-tak się składa, Loba, że tak. W świecie śmiertelnych, byłam sławna. No chyba że znasz tylko scenę disco i popu-powiedziałam.
-śpiewasz disco kotku?-zaśmiał się.
-gotycki rock. coś Ci to mówi czy wychowałeś się w studzience kanalizacyjnej na fourth Avenue na Brooklynie?

[Yoshio?]

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Od Yoshio Cd. Yoni

Wyszedłem po kryjomu z akademika.Od czasu do czasu trzeba się przejść.Wciągnąć świeże powietrze.Zamieniłem się w wilka.Byłem wzrostowo wysoki w przeciwieństwie do tego kiedy jestem człowiekiem.Mam bujną czarną sierść.Uwielbiam siebie.Och,ale jestem w sobie zadumany.
Ruszyłem marszem,las o 23 był idealny do spacerów.Co?!Czekaj!O 23 nie wychodzi się do lasu.A nie ważne.Po 20 minutach marszu,poczułem zapach człowieka?Podbiegłem.
-Kto tu jest?- ktoś warknął- Wyjdź zanim ja do ciebie przyjdę.
Zapach zmienił się od razu.Zmieniła się w wilka.To w zupełności samica.Wyszedłem zza krzaków.I zobaczyłem wilczycę o ciemnej sierści.Oczy miała piękne niebieskie,Piękne?!Kurw* co ja myślę.Od razu zmieniłem się w człowieka.W postacie wilka nie zbyt dobrze się czuje.
Wilczyca warknęła.
-Hola,spokojnie-zaśmiałem się.
Po sekundzie przede mną stała dziewczyna.Młoda.Miała czarne włosy i oczy,
-Hmmm tak o 23?Nie ładnie.-Powiedziałem
-Nie ładnie?!Sam do cholery jesteś o tej godzinie jesteś w lesie.
-Oj spokojnie,kochanie-podszedłem do dziewczyny
Od razu zauważyłem,że ma podbity policzek,a że trzymała się za nadgarstek oznaczało,że skręciła.
-Nie mów tak do mnie.Wybacz,ale muszę iść-odburknęła,odsuwając się ode mnie.
-Pomogę ci,widzę,że nie jesteś w najlepszym stanie
-Nie potrzebuję twojej pomocy-odpowiedziała
-Nie obchodzi mnie to.Jak ci coś się stanie,to będzie moja wina,więc nie marudź.Gdzie mieszkasz?-zapytałem
-Za lasem jest akademik-powiedziała niechętnie
-O to dobrze się składa,bo akurat też tam mam zamiar iść
Dziewczynie lekko ugięły się nogi.Prawie upadła,ale udało mi się ją złapać.
Wziąłem ją na ręce w stylu panna młoda.
-Na prawdę nie musisz mi pomagać,mam nogi-powiedziała próbując zejść
-Widzę,że masz ale nie będę ryzykować-uśmiechnąłem się
-Jestem ciężka,a droga jest długa
-Nie jesteś ciężka
Dziewczyna była lekka,więc nawet się nie męczyłem.
-Tak w ogóle jestem Yoshio
-Yoni-odpowiedziała
-Miło
Od razu przypomniało mi się,że mam jutro lekcje.Pierwszy lekcje w tym akademiku.O nie!Pierwszy dzień i tak zawalić.Nie mogę.Przyśpieszyłem.
-Jutro lekcje,ach-powiedziałem cicho

Od Yoshio Cd. Sanjany

Tańsze i lepsze?Ją popierdolił*
-Ja wolę przepłacić i napić się gówna-zaśmiałem się ironicznie-ale jak ty to polecasz-podkreślił trzy ostatnie słowa-to spróbuję
-Ach-burknęła,odwracając się w moją stronę.
Uśmiechnąłem się znowu ukazując swoje dołeczki.
-To co?Zagrasz mi?-zapytałem po krótkiej chwilo ciszy
-Po co?Żebyś się ze mnie nabijał?-spojrzała na mnie
-Takim idiotą nie jestem
-Czyżby?-zakpiła
-Ej.to było chamskie-zmarszczyłem czoło
-Ojeju,zapomniałam,że ty masz uczucia
-Ach,to zagrasz?
Podszedłem do dziewczyny.
-Nie mam zamiaru,musisz powiedzieć magiczne słowo-uśmiechnęła się chytrze
-Kurna od dawna tego nie wypowiadałem i nie mam zamiaru-spojrzałem na nią
-To przydałyby ci się lekcje wychowania
Parsknąłem śmiechem.
-Kotku,nie potrzebuje ich-szepnąłem do ucha dziewczyny
Po czym się odsunąłem i wyrzuciłem do rowu dwie butelki wódki i całą paczkę papierosów.Do ust wziąłem trzy gumy do żucia.
-Nie mój do mnie kotku?-zmarszczyła brwi
-A czemu?Może lubię?-uśmiechnąłem się gdy zauważyłem,że na twarzy dziewczyny jest niewielki rumieniec.
Zawsze coś.
-Ale może ja nie lubię!Mam swoje zdanie
-Kotku uspokój się


(przepraszam,że od razu od "kotków",ale wolałam bym nie używać innych słówek XD Mogły być gorsze ._. Nie będę ryzykować lel)

Od Sanjany Cd. Yoshio

-a skąd wiesz że nie znoszę wilków, skoro nawet żadnego nie spotkałam?-zapytałam chłopaka spoglądając na niego.
-ee nie wiem. z zasady gatunki się nie lubią.-powiedział, lecz jego głos był zachwiany.
-a więc, Wilczku, nie wiem jacy jesteście, wiem tylko że Ty jesteś dziwny. -odparłam.-a co do piosenki, to nie zagram Ci nic, bo nie wypowiedziałeś magicznego słowa-dodałam.
Popatrzyłam na niego. Miał mocno zarysowane kości policzkowe, a jego postawa wykazywała arogancję.
Ciekawe kogo chce odstraszyć swoim bytowaniem w tym świecie. Znałam takich typów jak on. "jestem tak obojętny że aż mam wszystko gdzieś. napiję się i mam z głowy problemy".
-hokus pokus-bardziej spytał niż stwierdził.
-ależ nie. mówi się "proszę".-wstałam, wzięłam gitarę w rękę i oddaliłam się od Yoshio.
Usłyszałam, że idzie za mną. Mogłam również to poczuć, bo na kilometr można było wyczuć papierosy i alkohol. Sama też aniołem nie byłam, ale nie w takich ilościach jak on.
-Roza -zawołał.
Zamarłam w półkroku.
-skąd wiesz że tak na mnie mówią, Loba?-zapytałam go odwracając się.
-może to wrodzony talent, a może znam cię od zawsze-uśmiechnął się ironicznie.
Przewróciłam oczami.
-daruj sobie. czy to znów jakiś tani chwyt na podryw? nie ta liga Loba.
-czemu nazywasz mnie Loba?
-bo nim jesteś. Loba. Wilk. Różnicy nie widzę-wzruszyłam ramionami.
-nie podoba mi się.-mruknął.
-życie jest takie jak sobie je ułożysz-poszłam dalej.-ale zamiast pić to świństwo, spróbuj Charle. Tańsze i lepsze.-dodałam.
Nie odwróciłam się, by zobaczyć jego minę na słowa o alkoholu.

[Yoshio?]

Od Yoni Cd. Yoshio

Jechałam z miasta do akademii. Musiałam iść do brata, bo znowu miał jakieś problemy. Wróciłam z skręconej nadgarstkiem oraz delikatnie podbitym policzkiem.
~ Świetnie... Mike mnie zabije jak mnie zobaczy w tym stanie...~ westchnęłam cicho. Wysiadłam z autobusu i poszłam w stronę akademii. Było już po 23...
~ Eh... Jutro do szkoły... Jak ja wstanę?~ pomyślałam. Kiedy przechodziłam przez las poczułam w powietrzu zapach wilka, basiora. Zaczęłam się rozglądać. Wolałam nie walczyć, nie z tym nadgarstkiem.
- Kto tu jest?- warknęłam cicho.- Wyjdź zanim ja do ciebie przyjdę.- zmieniłam się w wilka i lekko kulejąc poszłam w stronę wilka,

Yoshio?

Od Yoni Cd. Mutsumi

Spojrzałam na dziewczynę.
~ Wapirzyca.~ odparłam w myślach. Szczerze, nie miałam nic przeciwko wampirom. Dla mnie to były inne istoty z nadprzyrodzonymi zdolnościami, no i Piły krew. Dziewczyna zaczęła odchodzić. Spojrzałam na miejsce gdzie leżały jej książki. Została tam jeszcze jedna oraz jakieś karteczki. Podniosłam je.
- Chyba o czymś zapomniałaś...- powiedziałam cicho.
- Co?- powiedziała z niesmakiem.
- Książkę i jakieś notatki.- podałam jej.- Oczywiście do niczego nie zaglądałam.- powiedziałam spokojnym głosem. Przyglądałam jej się uważnie. Wiele razy miałam do czynienia z tymi stworzeniami, ale jakoś nigdy do nich nie zagadywałam...

? Xd

Od Yoni Cd. Mike

Lekko się zarumieniłam. Przez chwilę myślałam czy nie odmówić, jednak...coś mówiło bym mu zaufała. Położyłam dłoń na jego policzku.
-Mike...- zaczęłam.- Kocham cię.- pocałowałam go namiętnie.
- Czyli?- odwzajemnił pocałunek.
- Chcę i to bardzo.- uśmiechnęłam się.
- na pewno?- spojrzał mi głęboko w oczy.
- Tak.- mocno go przytuliłam.- Ufam ci... wierzę, że nic mi nie zrobisz złego i nie zranisz mnie.- powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy. Oczywiście rumieniec też musiał ozdobić moją twarz.
Mike? :3

Od Taigi Cd. Thomasa

Uśmiechnęłam się lekko i wtuliłam w niego mocno.
- Miałeś mi dać jakąś koszulkę - przypomniałam mu
- Przecież tak wyglądasz nieziemsko - wyszeptał mi do ucha, wsuwając jedną rękę za moją bieliznę. Zatrzymałam go z całym uśmiechem - Coś nie tak? - zapytał najwyraźniej zdezorientowany
- Może nie dzisiaj? - zapytałam podnosząc lekko wzrok na niego. Nic nie powiedział tylko wycofał ręce z powrotem na moje plecy
- Nie będę Cię zmuszać - powiedział głaszcząc mnie delikatnie po włosach
- Zrywamy się jutro z lekcji? Ma być ładnie, może wybierzemy się nad jezioro?
- Taka niegrzeczna? - zaśmiał się cicho
- Odbieram to jako że się zgadzasz - uśmiechnęłam się do niego, zbliżając swoje usta do swoich - Chyba, że masz coś przeciwko to zaraz Cię przekonam

(Thomas?)

Od Argony Cd. Catherine

Dzikie podniecenie powoli mijało. Niemal czułam jak ogon (którego nie posiadałam na całe szczęście) przestaje merdać. Zrobiło mi się głupio, że tak się zachowałam wobec nieznajomej dziewczyny. Pewnie teraz musi mnie uważać za wariatkę. Zamknęłam książkę i ponownie ją zaczepiłam.
- Wybacz, że przedtem przeszkodziłam ci w nauce - powiedziałam spokojnie. - Trochę mnie poniosło...
- Nie szkodzi. Prawdę mówiąc mam już dość siedzenia nad książkami - odparła dziewczyna z lekkim uśmiechem.
- W takim razie czemu tu siedzisz? - zdziwiłam się. - Nie lepiej przyjść, jak będziesz miała ochotę.
Dziewczyna spojrzała na mnie z rozbawieniem.
- Myślisz, że potem będzie mi się bardziej chciało uczyć? Mam tyle zaległości, a tak mało czasu...
- Jestem Argona - zdecydowałam się przedstawić. - A ty?

(Catherine?)

Od Thomasa Cd. Taigi

Szybko wstałem i wyszedłem z wanny po czym wytarłem się. Wyszedłem z łazienki,Taiga leżała zadowolona na łóżku.
-Wygodnie tu..-wymruczała.
-Ze mną obok będzie wygodniej.
-Serio?-znów udała zaskoczoną.
-Tak.-powiedziałem i wszedłem pod kołdrę pp czym przeciągnąłem ją do siebie.
Wtuliła się we mnie z uśmiechem.
-Rzeczywiście wygodniej.
-Mówiłem? Ja nigdy nie kłamie.
-Moja poduszka.
-Czy ja jestem przedmiotem?
-Nie. Jesteś MOIM przedmiotem.
-Ale fajnie,dostałem nowy status.
-No widzisz.-zaśmiała się.
Ułożyłem dłonie na jej pośladkach,zacząłem je masować.
-Musisz prawda? Masz szczęście że to przyjemne.
-To dobrze że ci się podoba..-wyszeptałem jej do ucha.

(Tai?)

Od Mike Cd. Yoni

Opadłem obok niej na łóżko. Objąłem ją w pasie i przeciągnąłem ją do siebie. Dziewczyna dziwiła się. W końcu najpierw tyle namiętności,a teraz ta delikatność.
-Jeśli tego chcesz.
-A ty..?-spojrzała mi w oczy.
-Bardzo chce.-zaśmiałem się.-Chciałbym pieścić twoje idealne ciało,całować twoje słodkie usta i patrzeć w twoje iskrzące oczy.
Odwróciła się do mnie plecami po tym jak to usłyszała.
Pocałowałem płatek jej czerwonego ucha i przytuliłem ją od tyłu.
-Ja mam czas. Odpowiesz kiedy się zdecydujesz,nie naciskam. A kiedy się zgodzisz sprawię że będziesz mnie prosić o więcej.-wyszeptałem jej do ucha z uśmiechem.-Chodź jeśli powiesz mi nie..nie obrażę się. Bo nie ma o co. Nie wiem czy chcesz stracić dzie.wictwo tak wcześnie.

(Yoni? X3)

Od Mutsumi Cd. Yoni

Dzisiaj wypożyczyłam z biblioteki kilka książek. Część z dziedziny psychologii i kilka egzystencjalnych... ogólnie - literatura ciężka.
Na szczycie mojej książkowej mini-górki była "Ludzkie, Arcyludzkie" Nietzsche oraz "Wędrowiec i jego cień" i "Jutrzenka" tego samego autora. Byłam ciekawa jego teorii egzystencjalnej, w której zaprzecza sensu istnienia i takich tam... Do tego to jego twierdzenie o braku Boga. Bardzo interesujące...
Byłam całkowicie zaprzątnięta myślami o właśnie wypożyczonych książkach, więc niekoniecznie z uwagą obserwowałam drogę.
Nic dziwnego więc, że zderzyłam się z kimś, kogo nie zauważyłam.
Ledwo uratowałam książki przed upadkiem na ziemię. I gdy tylko się wyprostowałam, moje spojrzenie spotkało się z czarnymi oczami jakiejś śmierdzącej wilkołakiem dziewczyny.
- Przepraszam. - Powstrzymałam odruch zmarszczenia nosa, gotowa do odejścia.

Yoni?

Od Mutsumi Cd. Taigi

Usiadłam w końcu i na chwilę ponownie przeniosłam uwagę na krew w moim kubeczku. Wolałam naturalne środki zdobywania pożywienia, ale zasady to zasady... Później najwyżej zapoluję. A ten pomysł ze zwierzęcą krwią na stołówce przyprawiał mnie o mdłości. W porównaniu do ludzkiej smakowała prawie jak mocz.
- Mutsumi. - przedstawiłam się po dłuższym czasie, odstawiając pusty pojemnik i wyciągnęłam rękę w stronę demonki.
- Taiga. - dziewczyna uścisnęła moją dłoń, nadal trochę zajęta swoim spaghetti - Zawsze u was na lekcjach jest taki rozgardiasz?
Sarknęłam, rozbawiona.
- Podobno nie, ale dzisiaj i tak jest mój pierwszy dzień w szkole, więc jakoś niekoniecznie w to na razie wierzę.
Taiga westchnęła na moje słowa.
- Nic dziwnego.
Uśmiechnęłam się.
- Po bliskim objęciu stanowiska przewodniczącej, wnioskuję że wiesz coś o szkole..? - zapytałam, a dziewczyna uniosła brew - Jest jakieś ciekawe miejsce, które powinnam zobaczyć lub, którego powinnam unikać? - ciągnęłam rozmowę.
Właściwie moim powodem do zagadania, był fakt że Taiga siedziała samotnie i stwierdziłam że jak na przewodniczącą to raczej dziwne. Powinna być obskakiwana przez innych uczniów, a tu proszę... Oczywiście wyczuwałam od niej niebezpieczną aurę, ale przecież nikt tu nie był niegroźny.

Taiga?

Od Mutsumi Cd. Sanjany

Gdy Sanjana wspomniała łowców, przeszły mnie ciarki.
- A ty, wiedziałaś od początku o sobie? - zmieniła po tym temat, a ja przez chwilę rozważałam, czy ją zbyć.
- Nie. - odpowiedziałam po dłuższej ciszy - Ale w moim wypadku, nie miałam obojga rodziców.
- Jak to? - dziewczyna posłała mi pytające spojrzenie, na co się skrzywiłam.
- Łowcy. - odpowiedziałam krótko. Nagle zaciekawiło mnie, jak zareagowałaby na prawdę. Uśmiechnęłam się do siebie na tę myśl, po czym spojrzałam w jej oczy.
- Prawdę mówiąc, myślałam przez większą część życia że jestem człowiekiem. - zaśmiałam się, wiedząc jak głupio to teraz brzmiało - Miałam przecież taką cudowną wielką rodzinę, śmierdzącą srebrem i krwią wampirów. - dodałam kwaśno, a Sanjana drgnęła.
- Masz na myśli..? - nie dokończyła. Przerwałam jej.
- To oni zabili mi rodziców. - przesunęłam wzrok na niebo - A potem chcieli zabić mnie.
Dobra. Koniec tej szczerości.
- Lubisz wilkołaki? - zmieniłam temat - Strasznie śmierdzą, ale tak właściwie dlaczego tak bardzo nienawidzą się z wampirami? - okręciłam się na pięcie i zaczęłam balansować na krawędzi dachu, po czym uniosłam palec wskazujący w stronę nieba - Załóżmy, że muszą stanąć ramię w ramię przeciwko łowcy. Ich szanse na wygraną zwiększą się dziesięciokrotnie, bo dzięki swojej odmienności będą w stanie się dopełnić. Dlaczego więc jesteśmy tak zatwardziałymi wrogami?

Sanjana..?

niedziela, 14 czerwca 2015

Od Taigi Cd. Thomasa

Nie czułam się dziwnie, może trochę inaczej. W końcu pierwszy raz byliśmy ze sobą tak blisko. Nie oddzielały nas nawet tkaniny ubrań. Uśmiechnęłam się delikatnie, jego ręka krążyła po moim ciele.
- Wole na łóżku - przyznałam związując włosy, aby ich nie pomoczyć
- Wiesz, że to dla mnie żaden problem - pomimo iż nie widziałam jego twarzy, wiedziałam że się uśmiecha, zwłaszcza, że jego ręce znajdowały się na moim biuście
- Wiem - ochlapałam go lekko wodą po czym wstałam. Cały czas stałam tyłem, jednak okręciłam delikatnie głowę uśmiechając się. Wyszłam z wody i okryłam się ręcznikiem, zupełnie tak jakbym była u siebie. Oparłam się o umywalkę, i spojrzałam na Thomasa, który jeszcze siedział w wannie, obserwując mnie uważnie
- Nie idziesz? - zapytałam udając zaskoczenie, sama wyszłam pewnym krokiem z łazienki i powoli udałam się w stronę łóżka

(Thomas?) 

Od Thomasa Cd. Taigi

-Może jakaś miła kąpiel?-zamruczałem jej do ucha.-Po za tym nic się nie stanie jeśli zostaniesz na noc.
-Skoro tak..może się skuszę..
-Ślicznie proszę.
-Ale nic mi nie zrobisz?
-Nie obiecuję.-wyszczerzyłem swoje białe ząbki.
-Okej,zgodzę się. Ale pod warunkiem że pożyczysz mi koszulkę do spania.
-Ależ oczywiście.
Wstaliśmy i powędrowaliśmy do łazienki.
Kiedy się rozebraliśmy weszliśmy do wanny z ciepłą wodą.
-Miło prawda?-uśmiechnąłem się.
Dziewczyna usiadła na moich kolanach i odwzajemniła uśmiech.
-Bardzo.-wyszeptałam mi do ucha uwodzicielsko.
-A może jednak to zrobimy co? Za bardzo mnie dziś pociągasz..

(Tai?)