sobota, 12 września 2015

Od Shizuo cd. Taigi/Mutsumi

Na prośbę, nie, rozkaz przewodniczącej, wziąłem na ręce Mutsumi i ruszyłem biegiem w stronę akademii. Przebycie drogi dzielącej mnie od szkoły zajęło mi dwie minuty. Gdy dotarłem na miejsce, natychmiast ruszyłem spowrotem do infirmerii. Z kopniaka otworzyłem drzwi gabinetu pielęgniarki, która natychmiast poderwała się z miejsca, najwyraźniej żeby mnie zganić. Gdy jednak zobaczyła Mutsumi, natychmiast zaczęła wydawać polecenia. Kazała mi położyć wampirkę na łóżku, po czym przecięła wiążące ją kajdanki, mrucząc coś o możliwości wstrząśnienia mózgu. Ja w tym czasie wykonywałem nerwowo jeb polecenia, martwiąc się o Taigę, która kazała mi się zostawić w lesie. Nie ważne jaka potężna była - przeciwników było dla niej zbyt wielu. W końcu pielęgniarka kazała mi wyjść, więc mogłem wrócić na miejsce, w ktorym zostawiłem przewodniczącą. Żeby szybciej dotrzeć na miejsce, zmieniłem formę na wilczą. W powietrzu czułem woń krwi. Bardzo silną. Która sprawiła że jeszcze przyspieszyłem. Gdy wypadłem na polanę, pokrytą trupami łowców, zobaczyłem jak jeden z tych gnojów uderza Taigę w tył głowy metalowym prętem. Warknąłem, sięgając po to, co miałem pod ręką - wielki głaz - i rzuciłem nim w stronę tego łowcy, zabijając go na miejscu. Natychmiast złapałem kolejną broń - drzewo, które chwilę później straciło oparcie w ziemi. Łowcy pozostali przy życiu, krzyknęli z przerażenia. Gdzieś w tle, usłyszałem podobne do płaczu "bestia", ale nie zwracałem na to uwagę, używając drzewa jak kija baseballowego, lub zmiotki - zmiatając łowców z nóg, powodując na pewno ciężkie obrażenia. Czując ukłucie w ramieniu i udzie, odwróciłem się w stronę blondwłosej łowczyni, która z bladą twarzą celowała do mnie z rewolweru. Zawarczałem, ciskając w nią pozostałością po drzewie i rozejrzałem się, szukając nowych przeciwników. Z tym, że ich nie znalazłem. Warknąłem, próbując się rozluźnić, ale niewiele to pomagało, więc sięgnąłem do kieszeni, dobywając z niej papierosa i zapalniczkę, po czym ruszyłem w stronę, gdzie leżała Taiga. Widząc z daleka ze jej ubrania są prawie całkowicie rozdarte, odwróciłem wzrok, zdejmując koszulę, żeby ją nią okryć. http://images6.fanpop.com/image/photos/32100000/Shizu-Chan-durarara-32146494-500-355.jpg Nikotyna działała kojąco na moje nerwy, pozwalając mi się w pełni uspokoić, więc kiedy dotarłem do przewodniczącej nie został we mnie nawet ślad wcześniejszej wściekłości. Kucnąłem nad demonicą i delikatnie okryłem ją swoją koszulą, po czym wziąłem ją na ręce i wyprostowałem się, ignorując piekący ból w ramieniu i udzie. I tak nic sam nie zrobię z tymi srebrnymi kulami, a nie mogę zostawić Taigi samej. Ważne ze nie trafiły w serce. Ruszyłem spowrotem w stronę szkoły, po raz kolejny używając tej samej "ścieżki", ale tym razem wolniej, przez powoli pojawiające się zmęczenie. Nie mialem jednak problemu z ponownym dotarciem do gabinetu pielęgniarki. Bidulka ma dzisiaj dużo pracy...

Taiga? Albo Mutsumi?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz