Zamknąłem drzwi łazienki i ruszyłem spowrotem w stronę infirmerii. Trochę mi to zajęło, ale miałem nadzieję, że Mutsumi nie będzie mi miała za złe czekanie. Gdy w końcu nacisnąłem klamkę drzwi do jej pokoju, westchnąłem.
- Przepraszam, ze mi to tyle zajęło. - powiedziałem, otwierając drzwi. Zastygłem w bezruchu. Pokój był pusty. Prześcieradło i kołdra leżały na podłodze, książka, którą wcześniej czytała Mutsumi, leżała otwarta pod moim krzesłem, jakby spadła i nikt jej nie podniósł, zaś okno było otwarte na oścież. Jednak najbardziej uderzający był obcy zapach, którego resztki unosiły się w powietrzu. Wilkołak. Człowiek. Srebro. I wampirzą krew. Podbiegłem do okna i wychyliłem się z niego, ale nic nie poruszało się na dziedzińcu. Warknąłem, patrząc na podłogę. Tuż obok kołdry, na drewnianej posadzce widać było rozpryśnięte krople ciemnej krwi. Zakląłem, próbując się uspokoić. Wiedziałem że muszę myśleć jasno, żeby nie wpakować się w większe bagno. Wziąłem głęboki oddech, zapamiętując zapach, po czym jeszcze raz odwróciłem się w stronę okna. Bylo na trzecim piętrze. Da radę. Wskoczyłem na parapet i skoczyłem na dziedziniec, zmieniając formę na wilczą, po czym ruszyłem biegiem za znikającym zapachem, przeklinając w duchu. W pewnym momencie zapachy człowieka i wilkołaka rozdzieliły się, więc ruszyłem za tym drugim. Zdrajca powinien być ukarany jako pierwszy. Zwolniłem jednak, słysząc głos Taigi.
- Co ty tu robisz? I tylko mi nie mów, że Mutsumi jest z tobą. Dopiero po chwili zorientowałem sie, że w biegu zmieniłem formę spowrotem na ludzką. Chwyciłem pień buku i wyrwałem go z ziemi, celując jak włócznią w wilkołaka, który wyglądał identycznie jak ja. Wyrwany pień przygwoździł go do innego drzewa. Katem oka widziałem, jak twarz Taigi przybiera wyraz szoku, skupiłem jednak całą swoją uwagę na mężczyźnie przede mną, którego właśnie uwolniłem spod ciężaru pnia, który kopnąłem na bok.
- Gdzie jest Mutsumi? - warknąłem, prawie przebijając drugie drzewo za pomocą swojego sobowtóra. Mężczyzna odkaszlnął krwią, po czym uśmiechnął się szeroko.
Taiga?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz